Prawo Mussoliniego batem na prasę

Groteskowa i niewiarygodna historia mówi wiele o włoskim wymiarze sprawiedliwości i uprawianym tu dziennikarstwie

Publikacja: 29.09.2012 18:00

Za cztery tygodnie redaktor Alessandro Sallusti powinien trafić za kratki

Za cztery tygodnie redaktor Alessandro Sallusti powinien trafić za kratki

Foto: AP, Luca Bruno Luca Bruno

Korespondencja z Rzymu

W środę włoski sąd skazał naczelnego dziennika „Il Giornale" Alessandro Sallustiego na 14 miesięcy więzienia za zniesławienie sędziego. Oburzenie Włochów jest ogromne i powszechne. Oto kilka tytułów czwartkowych gazet: „Sallusti do więzienia, a przestępcy na wolności", „Aresztujcie nas wszystkich!", „Atak na wolność słowa", „Niepokojący wyrok", „Zajadłość sędziów". W podobnym tonie wypowiadają się najważniejsi politycy i apolityczna minister sprawiedliwości prof. Paola Severino.

Co więcej, mimo że Sallusti jest zdeklarowanym prawicowcem i redaguje dziennik należący do rodziny Berlusconich, wyrok ostro krytykują również lewicowi politycy. Podobnie zachowali się czołowi lewicowi publicyści, od lat w stanie zaciekłej ideologicznej wojny z Sallustim. Reporterzy bez Granic przypominają, że na całym świecie w więzieniach jest 146 dziennikarzy, ale żaden w kraju demokratycznym.

Droga do wyroku

Wszyscy podnoszą, że Italia to jedyny demokratyczny kraj, w którym kodeks karny za zniesławienie przewiduje dla dziennikarzy karę więzienia, i to do pięciu lat. Co jeszcze bardziej kompromitujące, zapis pochodzi z czasów faszystowskiego reżimu Mussoliniego (1930 r.) i nakazuje karać szczególnie surowo, jeśli zniesławiony został przedstawiciel lub urzędnik władz państwowych. Do dziś parlamentarzyści nie zdołali go zmienić, mimo że pierwszy projekt w tej sprawie złożono 64 lata temu. W ciągnących się stronami komentarzach można wyczytać, że wymiar sprawiedliwości, jeśli chodzi o wolność słowa, ulokował Italię tam, gdzie znajdują się dziś Białoruś i Korea Północna.

Sprawa ciągnie się od 2007 r. 13-letnia dziewczynka (urodzona za granicą i adoptowana przez włoskie małżeństwo, które rozeszło się po kilku latach) zaszła w ciążę ze swoim o dwa lata starszym chłopakiem. Chciała tę ciążę usunąć w tajemnicy przed surowym ojcem. Matka wyraziła zgodę, ale decyzja leżała w gestii sądu w Turynie. Sędzia Giuseppe Cocilovo zezwolił na zatajenie sprawy przed ojcem i zgodnie z włoskim prawem decyzję, czy aborcji dokonać, pozostawił dziewczynce. Zabieg przeprowadzono, ale dziewczynka przypłaciła aborcję zaburzeniami psychicznymi.

Turyńska „La Stampa" poinformowała, że decyzją sądu i wolą rodziców dziewczynka została wbrew swojej woli zmuszona do aborcji, co odbiło się fatalnie na jej psychice. Dziennik „Libero", którego naczelnym był wówczas Sallusti, podchwycił temat. Andrea Monticone, nie zadając sobie trudu sprawdzenia faktów, przedstawił je tak, jak zafałszowała „La Stampa". Co więcej, obok ukazał się napastliwy komentarz redakcyjny. Można było w nim przeczytać między innymi: „Teraz przesadzę, ale powiem, że gdyby w tym kraju istniała kara śmierci i gdyby kiedykolwiek trzeba ją było zastosować, to zasłużyli na nią rodzice dziewczynki, ginekolog i sędzia. Czterech dorosłych przeciwko dwojgu dzieci. Jedno zamordowali, drugie doprowadzili do szaleństwa".

Fakty nie są ważne

Tego rodzaju „dziennikarstwo" jest plagą włoskiej prasy. Z jednej strony w dziennikach, szczególnie w dodatkach poświęconych kulturze, społeczeństwu czy historii, można znaleźć wspaniałe, głębokie eseje i komentarze. Z drugiej, jeśli chodzi o relacjonowanie zdarzeń, włoscy dziennikarze mają ustalanie faktów w totalnej pogardzie. Przekręcą każde niewłoskie nazwisko, choćby to był Weizsäcker czy Churchill, nie mówiąc o Kaczyńskim czy Dziwiszu, mimo że w dobie Internetu pisownię można w kilka sekund sprawdzić. Dla włoskiego dziennikarza fakty są nieważne. Ważne, ba, najważniejsze jest to, by dziennikarz wyeksplikował, co o nich myśli. Dlatego we włoskiej prasie nagminnie informacje miesza się z komentarzem. Stąd też nagminne naginanie faktów tak, by posłużyły z góry założonej tezie czy układały się w nieprawdziwą, ale zgodną z etycznymi czy politycznymi poglądami autora ciekawą historię.

Sędzia Cocilovo poczuł się zniesławiony przez „Libero" (choć w artykułach jego nazwisko nie padło) i wniósł sprawę do sądu. Ten w pierwszej instancji w 2009 r. zasądził od Sallustiego 5 tys. euro grzywny, bo zgodnie z włoskim prawem jako naczelny odpowiada za to, co publikuje jego gazeta, a w dodatku skazał go na wypłacenie Cocilovo 15 tys. euro odszkodowania. Monticone za swój artykuł został ukarany grzywną w wysokości 4 tys. euro. Być może na tym by się sprawa skończyła, ale sąd w uzasadnieniu wyroku napisał rzecz niesłychaną: przyznał, że w roztargnieniu zapomniał skazać Sallustiego przy okazji na karę więzienia.

W tej sytuacji Cocilovo w zamian za ugodę zażądał od Sallustiego dalszych 20 tys. euro. Ten odmówił i sprawa trafiła do sądu apelacyjnego. Apelacja wydała wyrok, który budzi zdumienie i – jak cała historia – podejrzenia o korporacyjną solidarność sędziów: 30 tys. euro odszkodowania dla Cocilovo i 14 miesięcy odsiadki dla Sallustiego. Jeszcze większe zdumienie budzi to, że w środę sąd kasacyjny, mimo wniosku prokuratora generalnego, by powtórzyć proces apelacyjny, ten wyrok zatwierdził. Za 28 dni Sallusti powinien trafić za kratki, choć zdaniem prokuratora Mediolanu karę będzie można zawiesić, bo nad skazanym nie ciąży żadna inna w zawieszeniu.

Sallusti, który nie ma nic przeciw zapłaceniu grzywny i odszkodowania dla Cocilovo,  może prosić o zamianę kary na pracę społeczną, ale już zapowiedział, że tego nie uczyni, bo nie potrzebuje reedukacji. Nie zwróci się również do prezydenta Napolitano o ułaskawienie, bo nie uważa, że zasłużył na więzienie, gdzie trzyma się osobników, którzy stanowią zagrożenie dla społeczeństwa.

Korporacja

Cała prasa pisze o arogancji bezkarnej sędziowskiej kasty, która ferując wyroki, kieruje się korporacyjnym interesem. Padły brzydkie podejrzenia, że sędziowie odszkodowaniami w procesach o zniesławienie dorabiają sobie do pensji. Z tysiąca ostatnich takich spraw we Włoszech co czwartą wytoczył właśnie sędzia.

Do więzienia za zniesławienie trafił na ponad rok Giovannino Guareschi, dziennikarz i autor słynnych książek o Don Camillo. Za obrazę sędziów na więzienie skazany został w 2004 r. 76-letni Lino Jannuzzi. Uratował go akt łaski prezydenta Ciampiego. W 1968 r., również za obrazę sędziowskiego majestatu, karę więzienia otrzymał założyciel „La Repubblica" Eugenio Scalfari. Z pomocą pośpieszyła Partia Socjalistyczna, wciągając go na pewne miejsce swojej listy tuż przed mającymi się odbyć wyborami.

Teraz wszyscy mają nadzieję, że parlament wreszcie, po 66 latach, wykrzesa z siebie tyle energii, ile potrzeba, by błyskawicznie zmienić faszystowskie prawo. Zmienić sędziów, jak z goryczą pisze „Il Giornale", nie można, bo sądownictwo jako trzecia władza jest niezawisłe i w pełni, z fatalnym skutkiem, z tej niezależności korzysta.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021