55-letniego Michaiła Bekietowa żegnali w Moskwie dziennikarze, posłowie Dumy oraz działacze opozycji. „Był odważnym człowiekiem. Bronił sprawiedliwości" – napisał w depeszy kondolencyjnej prezydent Władimir Putin. Mimo sprzeciwu miejscowych urzędników, Bekietow został pochowany na cmentarzu w ojczystych Chimkach. Zmarł 8 kwietnia w szpitalu, gdzie przechodził regularne badania po ciężkim pobiciu w 2008 roku. Nieznani sprawcy zaatakowali go na podwórku przed domem, gdzie mieszkał. Po napadzie ekolog został inwalidą: lekarze amputowali mu nogę i palce u rąk. Nie mógł mówić. Nie pracował. Przestępców dotychczas nie odnaleziono. O zlecenie pobicia dziennikarz i działacze opozycji oskarżyli miejscowe władze. – Śledczy, który prowadził tę sprawę, w ciągu pół roku zadzwonił do mnie tylko raz – mówiła adwokat Bekietowa Stalina Gurewicz.
Dziennikarz był orędownikiem walki z korupcją w szeregach lokalnych władz. Na łamach jego gazety systematycznie ukazywały się publikacje o wyrębie pobliskiego lasu, przez który miał przebiegać płatny odcinek autostrady Moskwa-Petersburg. Protesty ekologów i działaczy społecznych nie pomogły: las został wycięty. Władze Rosji tłumaczyły decyzję „obciążeniem dróg biegnących przez Moskwę".
„To nie jest 1937 rok, ale myślenie o losie Michaiła Bekietowa jest równie straszne i bolesne, jak wspominanie ofiar obozów stalinowskich i nazistowskich" – napisał na portalu Grani.ru rosyjski publicysta Ilia Milsztejn.