Kilka dni temu izraelscy policjanci posłużyli się paralizatorem w czasie zatrzymania osadnika Alberta Boaza, który naruszył wydany mu przez sąd zakaz przebywania w Cisjordanii. Tyle, że scenę aresztowania nagrali jego krewni, którzy wysłali filmik izraelskim mediom. Widać na nim, że mężczyzna zachowuje się spokojnie, nie stawia żadnego oporu, a mimo to czterej funkcjonariusze poddają go bolesnemu szokowi elektrycznemu. Co więcej - robią to wielokrotnie bez żadnej widocznej potrzeby.

Sprawa wywołała wielkie oburzenie opinii publicznej. Zareagować musiał szef izraelskiej policji Johanan Danino, który zalecił podległym mu jednostkom, by do czasu wydania jednoznacznego regulaminu powstrzymały się od używania paralizatorów. Tymczasem dziennikarskie śledztwo wykazało, że choć izraelska policja już od 2009 r. posiada około 500 tych urządzeń i były one stosunkowo często używane to nigdy nie wydano żadnych instrukcji ani nie określono ograniczeń w ich stosowaniu.