„Precz z Dilmą", „Impeachment teraz" – pod takimi hasłami protestowało w niedzielę ponad pół miliona Brazylijczyków przeciwko prezydent Dilmie Rousseff, domagając się jej odwołania. Była to już druga tego rodzaju fala protestów. Pierwsza w marcu tego roku zgromadziła znacznie więcej demonstrantów w całym kraju. Mniejsza skala protestów nie oznacza bynajmniej, że wszystko w Brazylii wraca do normy. Wręcz przeciwnie.
– Jest to zaledwie początek procesu, który może odsłonić kulisy największego skandalu korupcyjnego w historii Brazylii – tłumaczy „Rz" Humberto Soccomandi z dziennika „Valor Economico".
Pieniądze Petrobrasu
W tej chwili śledztwo toczy się przeciwko 57 politykom, w tym przewodniczącym obu izb parlamentu, oraz wielu menedżerom w większości państwowego koncernu Petrobras. Brazylijski gigant naftowy, jeden z największych na świecie, sypał pieniędzmi jak z rogu obfitości dla wykonawców zlecanych projektów. Ale nadwyżki finansowe za świadczone usługi czy realizację określonych projektów tylko czasowo znajdowały się na kontach zaangażowanych firm. Szybko trafiały do właściwych adresatów, którymi byli ludzie polityki. Część tych pieniędzy lądowała na kontach prywatnych, część na partyjnych. Cały proceder był oczywiście nielegalny. Był i jest swego rodzaju tradycją w Brazylii, gdzie wprawdzie od czasu do czasu na światło dzienne wychodziła jedna czy druga afera, ale śledztwa kończyły się szybko i sprawnie bez sięgania do korzeni całego systemu. Teraz może być inaczej.
Dilma Rousseff nie znajduje się na liście podejrzanych. Była jednak przez siedem lat szefową rady nadzorczej Petrobrasu i mało kto wierzy, że nie miała pojęcia o tym, w jaki sposób z koncernu wypływają setki milionów dolarów. Śledztwem objętych jest obecnie 20 firm współpracujących z Petrobrasem. Dwie ogłosiły już upadłość. Przy tym pieniądze Petrobrasu trafiały także do Partii Pracy (PT) Dilmy Rousseff.
Impeachment jej nie grozi, przynajmniej na razie. Przede wszystkim dlatego, że przywódcy partii opozycyjnych obawiają się, iż skandal wcześniej czy później stanie się także ich udziałem. Żaden z nich nie uczestniczył w ostatniej fali protestów. Poza tym śledztwo toczy się przeciwko czołowym politykom największego ugrupowania Brazylii, centrowej partii PMDB będącej partnerem obecnej koalicji rządowej. W tej sytuacji każdy wniosek o odwołanie pani prezydent nie ma szans.