Prezydent Kuby Raul Castro demonstracyjnie pokazywał się z papieżem, a prezydent Obama postanowił – wbrew zwyczajom – powitać Franciszka na lotnisku pod Waszyngtonem.
W Hawanie brat emerytowanego wodza kubańskiej rewolucji dziękował papieżowi za pomoc w odnowieniu dyplomatycznych stosunków z USA. Watykan był bowiem pośrednikiem (a być może i inicjatorem) rozmów kubańsko-amerykańskich, które doprowadziły po pół wieku wrogości do ponownego otwarcia ambasad. W trakcie wizyty Franciszka w Pałacu Rewolucji sam Fidel z kolei podarował mu książkę z wywiadami z samym sobą, w których mówi o swym stosunku do religii. Papież z kolei podarował mu kilka książek teologicznych. Rozmowy były bardzo ułatwione, zarówno bowiem dla gościa, jak i gospodarzy językiem ojczystym jest hiszpański.
Ale kubańskie władze ani na chwilę nie osłabiły czujności i zarówno w sobotę, jak i niedzielę wyłapywały opozycjonistów, którzy chcieli uczestniczyć w papieskich mszach. Zatrzymano nawet cztery osoby, które chciały papieżowi (jadącemu przed mszą w papamobile) przekazać list w sprawie wsparcia walki z komunistycznymi władzami. W papieskich mszach zaś uczestniczyły setki tysięcy ludzi.
Sam papież pozostał sobą, upominając miejscowych duchownych skarżących się na ubóstwo, że „bogactwo zubaża, a nasz Kościół-matka jest ubogi". Uśmiechniętym gospodarzom przypomniał, że Kościół potrzebuje „wolności, środków i przestrzeni działania", natomiast sama Kuba powinna „otworzyć się na świat".
Z wyspy Franciszek poleci we wtorek do Waszyngtonu. W niczym nie zmieniając swych obyczajów, w stolicy światowego blichtru, Nowym Jorku, gdzie pojawi się w czwartek, zamierza poruszać się starym, wysłużonym fiatem, jadąc m.in. do Harlemu. „Mam nadzieję, że to nie będzie »maluch«, bo ja będę musiał siedzieć z nim w środku" – jęknął będący słusznej postury arcybiskup Nowego Jorku Timothy Dolan.