– Darzę wielkim respektem ludzi przyjmujących uchodźców, ale ja nie mogę tego uczynić – wyznała kanclerz Angela Merkel w wywiadzie dla „Bild Zeitung". Odpowiedź ta dotarła do wielu milionów czytelników, chociaż niekoniecznie na tym przesłaniu pani kanclerz zależało. Starała się w wywiadzie stworzyć wrażenie, że panuje nad kryzysem z uchodźcami, tak jak swego czasu udało jej się zminimalizować skutki światowego kryzysu finansowego czy zapobiec wyjściu Greków ze strefy euro. O tym już jednak wyborcy dawno zapomnieli.
10 tysięcy nowych uchodźców dziennie przekraczających granice Niemiec sprawia, że zadaje się jedno pytanie: kiedy to się skończy. Na to Merkel nie znajduje odpowiedzi.
– Wiem doskonale, że nie jesteśmy w stanie przyjmować rocznie miliona uchodźców, i wie to także równie dobrze pani kanclerz – zapewniał wicekanclerz Sigmar Gabriel z SPD na spotkaniu z aktywem swojej partii. Podsumowując 22 miesiące koalicji z CDU/CSU, nie szczędził słów krytyki pod adresem koalicjanta nie tylko w związku z uchodźcami.
Świadczy to o narastającym napięciu w łonie rządu, co skończyć się może nawet jego rozpadem. – Taki moment jeszcze nie nadszedł, ale rozwoju sytuacji w tym kierunki wykluczyć nie można – mówi „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Tym bardziej że rząd nie ma nadal wiarygodnego planu opanowania sytuacji z uchodźcami.
Kanclerz Merkel zapowiada jedynie przyśpieszenie procedury odsyłania tych wszystkich, którzy nie mają szans na uzyskania azylu, do kraju, z którego przybyli. Usprawniona ma też zostać procedura wydalenia tych, których podania zostały rozpatrzone negatywnie. Po otrzymaniu urzędowego pisma o takiej treści wielu z nich prezentuje zaświadczenie od lekarza o licznych dolegliwościach, co wstrzymuje procedurę ich deportacji. To Merkel zamierza zmienić, jak i zmienić sposób wypłaty zasiłków finansowych dla uchodźców.