W poniedziałek podczas sejmików prawyborczych swoich kandydatów na urząd prezydenta wybierali mieszkańcy stanu Iowa. Wśród republikanów najwięcej głosów zdobył konserwatywny senator Ted Cruz, który uzyskał 28 proc. poparcia, co przekłada się na osiem głosów delegatów na zaplanowaną na lipiec partyjną konwencję w Cleveland.
Drugi na liście znalazł się miliarder Donald Trump z 24-proc. poparciem, który minimalnie wyprzedził senatora Marca Rubio (23 proc.). Obaj kandydaci zdobyli po siedem głosów delegatów. Z pustymi rękami z Iowa nie wyjadą jeszcze emerytowany neurochirurg Ben Carson (9 proc. i trzy głosy), senator Rand Paul (4 proc. i jeden głos) oraz były gubernator Florydy Jeb Bush (3 proc. i jeden głos). Już za tydzień przyjdzie pora na prawybory w New Hampshire.
Zwycięstwo konserwatywnego senatora Cruza nie było większym zaskoczeniem, bo system głosowania podczas zgromadzeń wyborczych zawsze przyciąga najbardziej zaangażowanych politycznie i najradykalniejszych wyborców. – Iowa przesyła wszystkim wiadomość, że republikański kandydat i przyszły prezydent USA nie zostanie wybrany ani przez media, ani przez partyjny establishment z Waszyngtonu – triumfował Cruz.
Gorszy wynik Donalda Trumpa – jeszcze do niedawna lidera w sondażach – tłumaczony jest brakiem politycznego zaplecza kandydata, bazującego przede wszystkim na własnej popularności. Kontrowersyjny miliarder, który jeszcze kilkanaście godzin wcześniej zapowiadał „druzgocące" zwycięstwo, ograniczył się do krótkiego oświadczenia, że czuje się zaszczycony z powodu zajęcia drugiego miejsca.
Za niespodziankę można natomiast uznać wysokie notowania umiarkowanego senatora z Florydy Marca Rubio, który ma szanse stać się faworytem partyjnego establishmentu kosztem Jeba Busha.