Kolejny element umowy przewiduje, że Turcja zgodzi się na przyjmowanie odsyłanych z Grecji imigrantów ekonomicznych (w praktyce niepochodzących z Syrii) oraz tych, których łodzie zatrzymają okręty NATO na Morzu Egejskim. Od niedzieli jednostki sojuszu mają prawo interweniować nie tylko na wodach międzynarodowych, ale także na wodach terytorialnych Grecji i Turcji.
Przedmiotem negocjacji były warunki odbierania imigrantów z UE. Według nieoficjalnych informacji od dyplomatów w kuluarach brukselskiego szczytu rozważany był scenariusz, w którym Turcja zaoferowałaby nie tylko przyjmowanie z powrotem imigrantów ekonomicznych, ale także uchodźców syryjskich przejętych jeszcze na Morzu Egejskim.
W zamian za tę drugą część porozumienia UE zobowiązałaby się jednak do przyjmowania Syryjczyków z obozach w Turcji, gdzie przebywa ich teraz 2,5 miliona. Byłby to program dobrowolny, a więc uczestniczyłyby w nim tylko zainteresowane kraje UE. Przelicznik miałby wynosić 1:1.
Teoretycznie więc dla UE nie byłoby żadnego zysku: za odebranych przez Turcję Syryjczyków musiałaby przyjąć tyle samo ich rodaków. Założenie jest jednak takie, że porozumienie w tej części wysłałoby sygnał do uchodźców, że nie warto płacić przemytnikom, ale lepiej czekać na przesiedlenie w Turcji. Dodatkowo oczywiście, za pieniądze, rozdziały akcesyjne i zniesienie wiz, Ankara miałaby się zobowiązać do lepszego patrolowania swojego wybrzeża i zmniejszenia strumienia imigrantów płynących do Grecji. O ile – tego właśnie dotyczyły dyplomatyczne targi.
Drugim bohaterem szczytu była Grecja, w której zablokowanych jest teraz kilkadziesiąt tysięcy imigrantów. Odkąd Austria i Macedonia zamknęły szlak zachodniobałkański, imigranci nie mają szans przedostania się na północ do Niemiec. Ateny apelują więc, żeby uruchomić wreszcie program relokacji, w którego ramach UE obiecała przyjąć 66 400 uchodźców z terytorium Grecji. Na razie przyjęto 536 osób, ale sprawa staje się pilna.
– Reguły są dla wszystkich i każdy musi wprowadzić w życie nasze wspólne decyzje – powiedział grecki premier Aleksis Cipras, odnosząc się do mechanizmu rozdziału kwot uchodźców pomiędzy państwa UE, który został zaakceptowany we wrześniu 2015 roku. Cipras nie chce, żeby Grecja stała się gigantycznym obozem dla uchodźców. Dlatego potrzebuje pilnie oddać część imigrantów innym krajom UE, czeka na działania Turcji i ma nadzieję, że w międzyczasie jakaś część uchodźców będzie jednak przepuszczana przez Bałkany. Co prawda projekt dokumentu końcowego szczytu przygotowany przez Tuska głosił, że szlak zachodniobałkański jest zamknięty, ale teraz ta nie ma pełnego poparcia. Przede wszystkim nie zgadza się z nią Angela Merkel, która jest teraz głównym sojusznikiem Ciprasa w UE.