W oświadczeniu, które przyjęli po spotkaniu w piątek w Białym Domu amerykański prezydent i premier Fumio Kishida, wskazano na kilka powodów, dla których Japończycy muszą zerwać z powojenną polityką ograniczenia budżetu na obronę do 1 proc. PKB. Najważniejszym jest rosnąca potęga Chin, w szczególności w perspektywie możliwej inwazji Tajwanu.
– Jeśli do tego dojdzie, Japonia z pewnością zaangażuje się w obronę wyspy. Jednak musi mieć po temu środki – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Shin Kawashima, znany ekspert związany z Uniwersytetem w Tokio.
Pozostawienie Tajwanu bez wsparcia oznaczałoby de facto upadek całego systemu sojuszy zbudowanego przez USA w Azji Południowo-Wschodniej. W sierpniu po wizycie w Tajpej spikerki Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, Pekin przeprowadził ćwiczenia wokół wyspy. Pięć chińskich rakiet spadło wówczas w rejonie japońskich wód przybrzeżnych. Coraz ostrzejszy charakter przybiera także spór między oboma krajami o wyspy Senkaku położone ledwie 170 km od wybrzeży Tajwanu.
Czytaj więcej
Prezydent Tajwanu, Tsai Ing-wen, wezwała Niemcy do pomocy w utrzymaniu "regionalnego porządku" w Azji południowo-wschodniej, w czasie spotkania z odwiedzającymi wyspę niemieckimi parlamentarzystami.
Jednak japoński plan rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych wiąże się także z coraz intensywniejszymi próbami wystrzelenia pocisków średniego i dalekiego zasięgu przez Koreę Północną oraz rozbudowę przez ten kraj arsenału jądrowego. Pod koniec zeszłego roku prezydent Korei Południowej Yoon Su-yeol po raz pierwszy przyznał, że jego kraj może wyposażyć swoje siły zbrojne w pociski jądrowe lub wystąpić o ich stacjonowanie na terenie półwyspu do USA, skąd Amerykanie wycofali broń jądrową w 1991 r.