Joe Biden nie zapomniał w Polsce o rządach prawa

Prezydent przedstawił inny, niż chciały polskie wadze, pomysł na pokonanie Putina. Misji NATO na Ukrainie nie będzie.

Publikacja: 27.03.2022 21:00

– Dzieci, które mówiły parę słów po angielsku, pytały mnie: co będzie z moim tatą, co będzie z moim

– Dzieci, które mówiły parę słów po angielsku, pytały mnie: co będzie z moim tatą, co będzie z moim bratem – Joe Biden wspominał spotkanie z uchodźcami na Stadionie Narodowym

Foto: Brendan Smialowski/AFP

– Jestem po rozmowie z amerykańskim prezydentem. Nie, nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Polski ze strony Rosji – mówił w wywiadzie dla TVN 24 Andrzej Duda, gdy w sobotę wieczorem Biden szykował się już do odlotu do Waszyngtonu.

Przedstawiciele polskiego rządu zapowiadali przed przyjazdem amerykańskiego przywódcy grę na ostro. Chcieli raz jeszcze go przekonywać do wylansowanej kilka dni wcześniej w Kijowie przez Jarosława Kaczyńskiego idei „misji pokojowej NATO” w zachodniej Ukrainie. A także przekazania polskich MiG-29 Ukrainie, choć za pośrednictwem Amerykanów.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Biden tego Putinowi nie daruje

Jednak w trakcie rozmów obu prezydentów te tematy zostały odłożone na bok. Tym bardziej że wcześniej Duda, dystansując się od ekipy PiS, trzeźwo zastrzegał, że polskie wojsko nie pojawi się na Ukrainie, jeśli nie będzie tam Amerykanów.

Z naszych informacji wynika, że Biden przedstawił ryzyko, jakie wiąże się ze zbytnim eskalowaniem konfliktu: postawiony pod ścianą Putin może sięgnąć do tak desperackich środków jak broń masowego rażenia.

Jednak wysokiej rangi polskie źródła dyplomatyczne wskazują w rozmowie z „Rz”: Putin może teraz odnieść wrażenie, że wolno mu na Ukrainie wszystko, jeśli nie użyje broni chemicznej, biologicznej czy taktycznej jądrowej. A przecież sygnały, że Kreml to rozważa, od początku mogły być blefem, aby powstrzymać Amerykanów.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Możemy czuć się bezpieczniej

Jedno pozostaje pewne: NATO, w tym Polska, podporządkuje się Amerykanom, kontynuowana będzie więc dotychczasowa strategia. Jej fundamentem ma być dalsze izolowanie Rosji. W przemówieniu na Zamku Królewskim Biden zapowiedział, że w jej wyniku rosyjska gospodarka, przed inwazją na Ukrainę 11. na świecie, przed końcem roku skurczy się o połowę i wypadnie z pierwszej dwudziestki. Grając na podobieństwie po angielsku słów rubble (gruz) i ruble (rubel), prezydent przekonywał, że rosyjska waluta już teraz jest „nic nie warta”, skoro jej kurs spadł do 200 za dolara. Prawda jest bardziej złożona, skoro rubel ostatnio istotnie się wzmocnił, a Moskwa na razie uniknęła bankructwa. Skuteczność amerykańskiej strategii pozostaje więc kwestią otwartą.

Jest jednak i drugi jej element: dostawy broni dla Ukrainy.

– Ich potok jest znacznie większy, niż się mówi oficjalnie – powiedział w sobotę „Rz” proszący o zachowanie anonimowości wysokiej rangi zachodni dyplomata.

W oczekiwaniu na pokój

Czy wszystko to wystarczy, aby pokonać Putina? W sobotę rano na wyjazd do Warszawy i spotkanie z Bidenem odważyli się ministrowie spraw zagranicznych i obrony Ukrainy Dmitrij Kułeba i Ołeksij Reznikow – sygnał, że ukraińskie władze coraz pewniej czują się w starciu z Rosjanami. Rosyjskie dowództwo sygnalizowało także możliwą zmianę taktyki: odejście od planów zajęcia całego kraju czy nawet wybranych jego największych miast na rzecz podbojów w Donbasie. Czy jest to jednak tylko fortel Kremla, który ma uśpić czujność Zachodu przed przegrupowaniem wojsk i nową ofensywą, nie wiadomo.

Sam Biden zapowiedział zresztą, że wolny świat musi się przygotować na długotrwałą konfrontację z rosyjskim autorytaryzmem, być może rozłożoną na lata czy nawet dziesięciolecia. To rodzi pytanie, jaki los czeka wówczas Ukrainę? Na razie Putin, najwyraźniej nie chcąc pozostawić w tej sprawie wątpliwości, kazał przed rozpoczęciem wystąpienia Bidena w Warszawie zbombardować sąsiadujący z Polską i pozostający drogi sercu Polaków Lwów: sygnał, że „w swojej sferze wpływów” może robić co chce i Ameryka temu nie zapobiegnie. A tym bardziej nasz kraj.

– Biden chce przedłużyć tę wojnę, bo dąży do wyniszczenia Rosji. Jedynym wyjściem z tej sytuacji są rokowania z Putinem. Środkami wojskowymi żadna ze stron tego nie rozwiąże – mówi „Rz” Oleh, inżynier górnictwa w wieku przedemerytalnym z Doniecka, który kilka dni temu przyjechał z żoną do Warszawy. – Straciliśmy wszystko już dwa razy: gdy w 2014 r. uciekaliśmy z Donbasu i teraz, gdy ewakuowaliśmy się z Kijowa. Jak mamy żyć do czasu, gdy wróci pokój? – pyta.

Zakup broni

To była 14. wizyta amerykańskiego prezydenta w Polsce. Ale pierwsza, w której trakcie to Amerykanin witał Polaka. Tak stało się w piątek w Rzeszowie, gdzie Duda przyleciał półtorej godziny po swoim gościu: wszystko przez awarię samolotu i konieczność powrotu do Warszawy. Pozostaje pytanie, co tak ważnego musiał robić prezydent w piątkowy poranek, że nie mógł pojawić się w stolicy Podkarpacia z dużym zapasem czasu, aby przygotować się do wizyty, którą później w wywiadzie dla TVN 24 sam nazwał „jedną z najważniejszych w historii”.

Czytaj więcej

Marek A. Cichocki: Priorytety polityki międzynarodowej

Faktem pozostaje, że Biden, który poza Belgią nie odwiedził w tym roku żadnego innego kraju, tylko Polskę, katapultował nasz kraj do grona najważniejszych sojuszników USA. „New York Times”, który w połowie lat 90. kibicował przeciwnikom poszerzenia NATO, teraz nazywał nasz kraj „kluczowym sojusznikiem”.

Wbrew obawom opozycji w trakcie całej wizyty Biden starannie podkreślał jednak, że nie złoży na ołtarzu znaczenia strategicznego Polski starań o uratowanie rządów prawa i demokracji na Wisłą. Do konieczności zachowania wolności prasy, wyborów czy zgromadzeń powracał nie tylko w trakcie przemówienia na Zamku, ale i wcześniej.

Dla Bidena celem tej wizyty było jednak przede wszystkim zapewnienie, że „świętym obowiązkiem Ameryki” pozostaje obrona natowskich sojuszników, w tym Polski. Ostrzegł Putina, aby „nawet przez myśl mu nie przeszła chęć przejęcia choćby piędzi terytorium sojuszu”. W piątek prezydent spotkał się z żołnierzami elitarnej 82. Dywizji Powietrzno-Desantowej w Rzeszowie – kolejny sygnał, gdzie zaczyna się strefa bezpieczeństwa Ameryki. Jednak wbrew oczekiwaniom części polskich polityków, w tym byłego ministra obrony Tomasza Siemoniaka, nie doszło do ogłoszenia nowych inicjatyw na rzecz umocnienia amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Duda wspominał jedynie w rozmowie z Bidenem o przyspieszeniu realizacji już zawartych kontraktów zbrojeniowych, w tym na zakup baterii Patriot czy myśliwców F-35.

– Jestem po rozmowie z amerykańskim prezydentem. Nie, nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Polski ze strony Rosji – mówił w wywiadzie dla TVN 24 Andrzej Duda, gdy w sobotę wieczorem Biden szykował się już do odlotu do Waszyngtonu.

Przedstawiciele polskiego rządu zapowiadali przed przyjazdem amerykańskiego przywódcy grę na ostro. Chcieli raz jeszcze go przekonywać do wylansowanej kilka dni wcześniej w Kijowie przez Jarosława Kaczyńskiego idei „misji pokojowej NATO” w zachodniej Ukrainie. A także przekazania polskich MiG-29 Ukrainie, choć za pośrednictwem Amerykanów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788