Fala przemocy, terroru i zamachów przetacza się przez Niemcy z ogromną szybkością. Najpierw doszło do zamachu w pociągu w Würzburgu. Potem, w piątkowy wieczór, Ali Dawid S. zastrzelił w Monachium dziewięć osób.
Na tym jednak nie koniec. W niedzielne popołudnie 21-letni uchodźca z Syrii zabił maczetą w Reutlingen, spokojnym, 113-tysięcznym mieście Polkę w ciąży, pracownicę pobliskiej restauracji serwującej kebab. Zranił przy tym pięć osób, zanim został zatrzymany przez policję.
Tego samego wieczoru w Ansbach, 40-tysięcznym miasteczku w Bawarii, 27-letni Syryjczyk wysadził się w powietrze wśród osób oczekujących na wejście na koncert. Dwanaście osób zostało rannych. Zamachowiec zginął. Miał bombę w plecaku, a ofiar jego ataku byłoby zapewne więcej, ale nie został wpuszczony na koncert, ponieważ nie miał biletu.
Podobnie jak w przypadku Alego Dawida S. sprawca ostatniego z ataków miał problemy psychiczne. Usiłował już dwa razy popełnić samobójstwo. Nie uzyskał zgody na stały pobyt w Niemczech i czekał na ostateczną decyzję w swojej sprawie. Nie wiadomo jeszcze, czy to było powodem zbrodniczej frustracji, czy też miał on jakieś powiązania z siatką islamskiego terroru.
Z kolei o mordercy Polki niewiele na razie wiadomo. Jest w szpitalu gdyż odniósł obrażenia w czasie zatrzymania.