Wsparcie jest bardzo konkretne. Chodzi o wpłaty dokonywane przez obywateli amerykańskich, pracowników szwajcarskich koncernów w USA, na kampanię kandydatów na prezydenta - republikańskiego i demokratycznego. Przedstawił je szwajcarski dziennik "Neue Zürcher Zeitung”, który wykorzystał dane zebrane przez pozarządową organizację Center for Responsive Politics.
Z danych wynika, że nie ma żadnego, słownie: żadnego, koncernu szwajcarskiego w USA, z którego pochodziłoby więcej wpłat na kampanię Hillary Clinton niż na kampanię Donalda Trumpa. Jest tylko jeden, Novartis, w którym rozłożyły się równo po połowie.
Wśród pracowników amerykańskiego oddziału szwajcarskiego giganta bankowego UBS - a jest to przedsiębiorstwo, z którego pochodzi w ogóle najwięcej wpłat, bo około 1 mln dolarów - Trump prowadzi w tej klasyfikacji 60 do 40. Jeszcze większą przewagę kontrowersyjny - nie tylko dla biznesu - kandydat republikanów ma w takich firmach jak Lafarge-Holcim czy Farmers Group (Zurich)
Jest to zastanawiające, bo Trump jest przeciwnikiem korzystnych dla wielkich międzynarodowych korporacji umów o wolnym handlu, zarówno tych istniejących, jak północnoamerykańska NAFTA, tych świeżo podpisanych - jak transpacyficzna TPP, czy negocjowanych - jak transatlantycka TTIP.
W jego programie ekonomicznym jednak trudno się połapać (z grubsza wiadomo, że chce podnosić cła, a obniżać podatki). On sam uważa się za wielkiego zwolennika wolnego handlu. I - mimo że jest miliarderem - za obrońcę wykluczonych.