Strach przed rozszerzeniem Unii Europejskiej

KORESPONDENCJA Z BRUKSELI | Unia Europejska chce stabilizacji na Bałkanach Zachodnich. Jednak bez konkretnych zobowiązań w sprawie akcesji.

Publikacja: 05.10.2021 21:00

Prowadzone są już negocjacje m.in. z Czarnogórą.

Prowadzone są już negocjacje m.in. z Czarnogórą.

Foto: Alexandros Michailidis /Alamy Live News

Słowenia w 2003 r. i Chorwacja w 2013 r. wykorzystały szansę na dołączenie do UE. Mimo wielu lat starań, a w niektórych przypadkach rozpoczętego już procesu negocjacji, nie jest w stanie dołączyć do nich żadne inne państwo byłej Jugosławii ani Albania. Nie można powiedzieć, że UE zostawiła Bałkany Zachodnie same sobie. Wręcz przeciwnie: jest głównym partnerem handlowym, wielkim inwestorem i sojusznikiem w trudnych czasach. Na szczycie UE–Bałkany Zachodnie, który odbędzie się 6 października w słoweńskim Brdo, mocno to potwierdzi. Będzie obietnica 30 mld euro inwestycji, w tym 9 mld euro to dotacje.

Do tej pory UE przekazała w regionie 2,9 mln szczepionek, do końca roku przekaże tyle, by wystarczyło na dojście wskaźnika zaszczepienia do poziomu unijnego. Żaden inny region na świecie nie jest traktowany przez Unię tak poważnie. Ale krajom bałkańskim powoli przestaje to wystarczać. Bo ich ambicje sięgają dalej – członkostwa w UE. Każdy z nich jest oceniany indywidualnie i znajduje się w różnej odległości od UE. Ale żaden nie ma jasnej perspektywy akcesji. I mimo presji gospodarza szczytu Słowenii oraz Angeli Merkel teraz też jej nie dostaną. Jak nieoficjalnie mówią dyplomaci w Brukseli, projekt deklaracji końcowej szczytu nie zawiera żadnej daty. Premier Janez Janša chciał wpisania roku 2030, ale nie osiągnął sukcesu.

Czytaj więcej

Wspólna armia UE. Iluzje nie do obrony

Zwolennicy

– Musimy nadal dawać państwom Bałkanów Zachodnich wiarygodną perspektywę przystąpienia – powiedział Sebastian Kurz, kanclerz Austrii, kraju, który od lat należy do głównych orędowników rozszerzenia UE na całe Bałkany Zachodnie. W tym gronie jest też Polska, tradycyjnie zawsze optująca za dołączeniem kolejnych państw do UE, w nadziei, że pozwoli to też spełnić europejskie aspiracje Ukrainy.

– Główni zwolennicy tego procesu to Austria, Włochy, Grecja, kraje Grupy Wyszehradzkiej. Oprócz Polski jest to 14 państw – wylicza nieoficjalnie polski dyplomata. Są wśród nich również Niemcy, i to mimo że perspektywa europejska dla Bałkanów nie cieszy się wsparciem społecznym ani nawet Bundestagu. Ale zawsze opowiadała się za nią Angela Merkel.

Przeciwnicy

Po drugiej stronie jest 12 państw, na czele z Francją, Danią czy Holandią, które apelują o ostrożność. – To zderzenie grupy przyjaciół rozszerzenia i przyjaciół warunkowości – tłumaczy dyplomata. To drugie określenie nawiązuje do zmian w unijnej strategii rozszerzenia wprowadzonych na początku 2020 r. na wniosek Francji.

Czytaj więcej

Serbsko-kosowska awantura o rejestracje

Wprowadzono m.in. zasadę odwracalności negocjacji, jeśli dany kraj zaczyna się oddalać od UE, i zwiększono wagę przypisaną praworządności. Jednak nawet te dodatkowe wentyle bezpieczeństwa nie przekonały przyjaciół warunkowości do wyrażenia zgody na konkretną datę zakończenia negocjacji.

Aspirujący

Wszystkie kraje Bałkanów Zachodnich chcą wejść do UE. Prowadzone są już negocjacje z Serbią i Czarnogórą, a Albania i Macedonia Północna mają status krajów kandydujących i czekają na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych. Najbardziej oddalone od UE są Bośnia i Hercegowina oraz Kosowo, które są na razie potencjalnymi kandydatami. Każde z nich ma swoje problemy. Serbia np. jest ciągle w sporze z Kosowem, choć UE domaga się od niej załatwienia kwestii terytorialnych i nie importowania ich do Unii w razie akcesji. Kosowo nie może rozpocząć negocjacji, bo nie uznaje go pięć państw UE: Hiszpania, Cypr, Grecja, Rumunia i Słowacja.

Z kolei Albania i Macedonia Północna wypełniły już warunki do rozpoczęcia negocjacji, ale przeszkodą jest cały czas weto Bułgarii, która co prawda nie ma pretensji terytorialnych, ale chce, żeby wyraźnie mówić o bułgarskiej przeszłości tego drugiego kraju. Ma problem tylko z Macedonią Północną, ale UE traktuje te dwa kraje jak jeden pakiet, przez co dodatkowo poszkodowana jest Tirana. – Jesteśmy zakładnikami, mimo że wypełniliśmy wszystkie nasze zadania i czekaliśmy, aby usiąść przy stole negocjacyjnym z UE – powiedział Edi Rama, premier Albanii.

Argumenty

Przeciwnicy rozszerzenia chcą się kurczowo trzymać standardów akcesji oraz wskazują na problemy Unii ze zdolnością do absorpcji kolejnych państw. Tu wskazują na Bułgarię i Rumunię, które są w Unii od 2007 r. i do tej pory nie rozwiązały problemów korupcji, przestępczości zorganizowanej czy niezależności sądownictwa. Zwolennicy rozszerzenia mówią o historycznych powinnościach, o stabilności w regionie oraz o geopolitycznej roli Unii. I o próżni, w którą mogą wejść Chiny czy Rosja. Tego obawiają się nie tylko państwa UE, ale też USA czy Wielka Brytania. „Wahając się na Bałkanach, UE zaprasza na swoje granice oraz w przestrzeń kulturową i geograficzną tych, którzy nie podzielają jej norm i wartości. Byłby to błąd strategiczny" – napisała Catherine Ashton, była brytyjska szefowa unijnej dyplomacji, w liście opublikowanym przez „Politico".

Słowenia w 2003 r. i Chorwacja w 2013 r. wykorzystały szansę na dołączenie do UE. Mimo wielu lat starań, a w niektórych przypadkach rozpoczętego już procesu negocjacji, nie jest w stanie dołączyć do nich żadne inne państwo byłej Jugosławii ani Albania. Nie można powiedzieć, że UE zostawiła Bałkany Zachodnie same sobie. Wręcz przeciwnie: jest głównym partnerem handlowym, wielkim inwestorem i sojusznikiem w trudnych czasach. Na szczycie UE–Bałkany Zachodnie, który odbędzie się 6 października w słoweńskim Brdo, mocno to potwierdzi. Będzie obietnica 30 mld euro inwestycji, w tym 9 mld euro to dotacje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia