Państwa Europy Środkowowschodniej nie chciały obowiązkowych kwot uchodźców, więc ich nie będzie. Włochy nie chciały zaostrzenia odpowiedzialności państw granicznych UE, więc to nie nastąpi. Po całonocnych obradach na szczycie w Brukseli przywódcy państw UE doszli do porozumienia i podpisali się pod wspólnymi wnioskami. Sukcesem jest to, że w ogóle jest wspólne stanowisko. Problematyczne pozostaje, czy podjęte decyzje wystarczą do uporania się z problemem tysięcy imigrantów płynących z Afryki do Europy.
— Gigantyczny sukces — ogłosił premier Mateusz Morawiecki. Chodziło mu przede wszystkim o to, że UE zarzuciła pomysł obowiązkowej relokacji uchodźców, któremu od lat sprzeciwia się Polska oraz inne kraje Grupy Wyszehradzkiej. Pomógł opór naszego regionu, ale też rosnące przekonanie, że obowiązkowe kwoty mogą być czynnikiem zachęcającym imigrantów. Od kilku miesięcy wiadomo było, że ta propozycja nie będzie forsowana także dlatego. Mimo że pewnym momencie można było uzyskać większość kwalifikowaną. Zwyciężyło jednak przekonanie, że nie warto w tej tak drażliwej sprawie tworzyć głębokich podziałów w UE. Ostatecznie jednak gwóźdź do trumny obowiązkowych kwot wbiły …Włochy. Co prawda im ten pomysł się bardzo podobał, ale nowy rząd z udziałem partii antymigracyjnej zdecydowanie sprzeciwiał się wzmocnieniu odpowiedzialności państw granicznych za imigrantów. A to był lustrzane odbicia: solidarność za odpowiedzialność. Czyli będą obowiązkowe kwoty w razie wielkiego napływu uchodźców, ale tylko pod warunkiem , że w czasach bardziej stabilnych będzie bezwzględnie forsowana zasada odpowiedzialności. I kraj wejścia imigranta do UE będzie go rejestrował, rozpatrywał jego wniosek azylowy, a w razie, gdyby na azyl nie zasługiwał, to odeśle go do kraju pochodzenia. Nowy włoski rząd nie tylko nie chciał wzmocnienia, ale wręcz żądał w ogóle zniesienia odpowiedzialności. Argumentując, że wjeżdżając do Włoch imigrant wjeżdża do UE i to cała UE powinna wziąć za niego odpowiedzialność.
Czytaj także: Mateusz Morawiecki: Miesiąc twardych negocjacji. Mamy to
Ostatecznie więc uzgodniono, że ewentualna reforma będzie wymagała jednomyślności, na którą nie ma szans. Uzgodniono natomiast, że należy trzymać imigrantów jak najdalej od Europy, najlepiej w tworzonych dla nich specjalnych centrach w krajach tranzytu. Nazw nie wymieniono, ale wiadomo, że na razie chodziłoby o Libię i Grecję. Tyle, że samo ustalenie unijnych przywódców nie wystarczy. Bo Libia nie jest normalnie funkcjonującym krajem, a Tunezja na razie nie wyraża zgody. Drugim elementem byłoby więc tworzenie takich centrów na razie również na terenie UE, dla tych imigrantów, którym jednak — mimo uszczelnianych granic — udało się tu przedostać. I wtedy rozdzielano by ich między państwa UE na zasadzie dobrowolności. Przed nami dopiero toksyczna dyskusja w jakich państwach takie centra tworzyć. A jak już powstaną i wypełnią się imigrantami, to czeka nas debata o tym, kto ich weźmie.
Na każdym szczycie chodzi o to, żeby wszystkie państwa mogły ogłosić sukces. Europa Środkowowschodnia, w tym Polska, mówią o końcu obowiązkowej relokacji, Włochy — o dzieleniu się uchodźcami z nowo tworzonych centrów, a Niemcy wskazują na te zapisy dokumentu, gdzie mowa o konieczności zapobiegania tzw. wtórnej migracji. Ale czy to powstrzyma falę migracji zależy teraz od bardzo trudnych szczegółowych negocjacji w gronie państw członkowskich.