Nowa umowa reguluje status bazy, warunki korzystania z niej, a także liczne aspekty związane z przebywaniem w republice rosyjskich wojskowych i ich rodzin. Ramowe porozumienie o stacjonowaniu Rosjan w abchaskim Gudaucie podpisano rok temu. Obecnie stacjonuje tam ok. 1,7 tys. wojskowych z Rosji. Oprócz tego od kwietnia ubiegłego roku abchaskich granic pilnuje ponad 1,5 tysiąca rosyjskich żołnierzy. – Każdy kraj myśli przede wszystkim o swoim bezpieczeństwie. Naszym priorytetem jest zabezpieczenie się przed gruzińską napaścią – mówił „Rz” szef abchaskiej dyplomacji Siergiej Szamba. – Baza jest dla nas bardzo istotna. To przypieczętowanie strategicznego sojuszu, który zakłada, że napaść na Abchazję będzie traktowana jako agresja przeciwko Rosji – tłumaczył.
– Kolejna sprawa to wspomaganie gospodarki i nad tym też pracujemy – dodał. Oprócz umów dotyczących obronności „wielowiekową przyjaźń z Abchazją” przypieczętowano wieloma innymi umowami. – Rozszerzamy bazę prawną. Dzisiaj podpisaliśmy kolejne dziesięć dokumentów, następne są przygotowywane – chwalił się Szamba.
Rosjanie dostali prawo stacjonowania w Abchazji co najmniej 49 lat z możliwością automatycznego przedłużenia o kolejne 15. Zdaniem Miedwiediewa, lidera, który w 2008 roku po pięciodniowej wojnie z Gruzją jako pierwszy uznał niepodległość republiki, porozumienia wojskowe mają być podstawą „pokojowego rozwoju Abchazji jako niezależnego państwa”. – To porozumienie jest bardzo ważne, bo daje legitymizację do rozszerzenia współpracy wojskowej – ocenia w rozmowie z „Rz” rosyjski politolog Siergiej Michiejew. Przyznaje, że dla Rosji baza wojskowa nad Morzem Czarnym jest bardziej istotna strategicznie niż ta na terytorium Osetii Południowej. Według informacji rosyjskich mediów analogiczna umowa może już w marcu zostać podpisana z Cchinwali.
Szef gruzińskiej dyplomacji Grigoł Waszadze ostro skrytykował wczoraj rosyjsko-abchaskie porozumienia i nazwał je błazenadą. Jewsiejew podkreśla, że cokolwiek by robiła Gruzja, od obecnego status quo nie ma już odwrotu. Podczas spotkania z abchaskim liderem Siergiejem Bagapszem Dmitrij Miedwiediew po raz kolejny przypomniał, co Moskwa myśli o prezydencie Gruzji. – Micheil Saakaszwili jest w Rosji persona non grata i ja osobiście nie mam zamiaru mieć z nim nic wspólnego – oświadczył rosyjski prezydent, dodając jednak, że ma nadzieję, iż wcześniej czy później Rosja będzie miała normalne relacje z Gruzją. – Cały ten szum wokół wczorajszego spotkania miał pokazać, że decyzja o uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii nie była sytuacyjnym posunięciem – tłumaczy Michiejew.
Tbilisi nie zamierza jednak składać broni. Wczorajsze wydanie dziennika „Wriemia Nowostiej” poinformowało natomiast o nowych planach gruzińskich władz – zamierzają rozpocząć walkę z Moskwą w międzynarodowych sądach. Będą się domagać miliardowych rekompensat nie tylko za zniszczenia dokonane podczas wojny w 2008 roku, ale także za straty, które ponieśli z powodu Rosji od początku lat 90. – Nawet gdyby jakiś sąd przyznał rację Gruzinom, Moskwa nigdy tych pieniędzy nie zapłaci i oni dobrze o tym wiedzą – mówi Jewsiejew, oceniając plany Tbilisi jako kolejną próbę zwrócenia na siebie uwagi w ciągle trwającej wojnie informacyjnej.