Najpierw jednak musi się na to zgodzić sędzia i minimum 95 procent poszkodowanych.
Gdy 11 września 2001 roku media na świecie pokazywały pokrytych pyłem ludzi uciekających z płonących bliźniaczych wież, na miejsce przybywały kolejne zastępy policjantów, strażaków i ratowników. Przy trwającym niemal rok porządkowaniu terenu pracowało też tysiące budowlańców. Strefa Zero wyglądała wówczas jak księżycowe pobojowisko: na ruiny opadł toksyczny pył zawierający m.in. azbest, ołów, cement i szkło.
– W powietrzu było bardzo dużo toksyn. Wdychaliśmy je i je jedliśmy, bo osiadały na posiłkach, które tam spożywaliśmy. Mamy dowody na to, że zachorowało kilkadziesiąt tysięcy ludzi pracujących przy World Trade Center. Setki przegrały już walkę o życie – opowiada „Rz” John Feal, prezes nowojorskiej Fealgood Foundation, która pomaga byłym ratownikom i robotnikom ze Strefy Zero. Jego zdaniem, choć oficjalnie mówi się, że zmarło co najmniej 830 osób, to liczba ta jest zaniżona. Feal jako jeden z pierwszych pospieszył na pomoc ofiarom zamachu. – Piątego dnia kilkutonowa belka nośna zmiażdżyła mi lewą stopę. Spędziłem w szpitalu 11 tygodni. Cierpiałem na gangrenę. Amputowano mi część nogi. Otarłem się o śmierć – wspomina. Najczęstsze jednak wśród byłych ratowników są choroby dróg oddechowych, astma, alergie i nowotwory.
– Nie trzeba było być wielkim naukowcem, żeby wiedzieć, iż wdychanie takiego powietrza jest niebezpieczne. Mieliśmy jednak zadanie do wykonania. W ruinach World Trade Center były ciała naszych przyjaciół, które trzeba było odnaleźć i oddać rodzinom. Ja sam straciłem 14 znajomych – tłumaczy „Rz” Glenn Klein, emerytowany oficer nowojorskiej policji, który pracował przy WTC 11 września i przy porządkowaniu Strefy Zero. – Wiele osób wierzyło, że zostaliśmy wyposażeni w bezpieczne urządzenia. Okazało się jednak, że maski, które mieliśmy, przepuszczały niebezpieczne dla zdrowia toksyczne drobinki – dodaje Klein.
Ponad 10 tysięcy osób skarżących się na choroby, których nabawiły się, pracując w Strefie Zero, przez ponad osiem lat walczyło w sądach o odszkodowania. Po dwóch latach negocjacji adwokaci ratowników i robotników zawarli porozumienie z finansowaną z budżetu Nowego Jorku WTC Captive Insurance Company. Władze miasta zgodziły się wypłacić ratownikom i robotnikom kilkaset milionów dolarów odszkodowania. Kwota ma zależeć od obrażeń, których doznali. Pieniądze będą pochodziły z funduszu ubezpieczeniowego o wartości około miliarda dolarów, który kontrolują władze Nowego Jorku.