Tekst pochodzi z miesięcznika "Uważam Rze Historia"
30 marca 1981 roku kalendarz Ronalda Reagana przewidywał wygłoszenie kolejnego rutynowego przemówienia do związkowców zgromadzonych w waszyngtońskim hotelu Hilton. Kiedy opuszczał hotel, niezrównoważony psychicznie mężczyzna oddał sześć strzałów do prezydenta. Jeden z nich dosięgnął Reagana rykoszetem, a trzy kule bardzo poważnie zraniły trzy inne osoby: policjanta zabezpieczającego wizytę, sekretarza prasowego Białego Domu, a także agenta Secret Service, który słysząc strzały, próbował zasłonić prezydenta. Zamachowcem okazał się 26-letni John Hinckley Junior, który chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę aktorki Jodie Foster. Zamach miał miejsce zaledwie dwa miesiące po inauguracji pierwszej kadencji prezydenta Reagana, który – w przeciwieństwie do swoich poprzedników – zamierzał doprowadzić do upadku Sowietów. Udany zamach na Reagana byłby więc wręcz zbawienny dla istnienia ZSRS.
Na filmach pokazujących moment zamachu widać, jak wychodzicie z hotelu, Ronald Reagan uśmiecha się i macha w stronę stojących kilka metrów obok gapiów, gdy nagle rozlega się sześć strzałów. Prezydent znika w limuzynie, która odjeżdża z piskiem opon, a na chodniku leżą trzy postrzelone ofiary. Po chwili widać, jak zamachowiec leży przyciśnięty pod stosem policjantów i agentów Secret Service. Jak ten moment wyglądał z pańskiej perspektywy?
Gdy wyszliśmy z hotelu, byłem dosłownie krok za prezydentem. Tylko kilka metrów dzieliło nas od limuzyny. Jeden z agentów czekał już na nas przy otwartych drzwiach. Wreszcie, jakieś dwa metry od auta, usłyszałem pierwszy z sześciu strzałów. Zanim zdołałem cokolwiek pomyśleć, odezwała się moja pamięć mięśniowa, którą każdy agent wyrabia w sobie latami treningów. Bez chwili zwłoki wepchnąłem prezydenta do limuzyny i zakryłem go swoim ciałem. Co ważne – drzwi do limuzyny prezydenckiej otwierały się w stronę bagażnika. W przypadku tamtego dnia nie było to bez znaczenia, ponieważ dawały trochę więcej ochrony za swoim pancerzem. Jeden z agentów musiał jeszcze wsunąć do środka nasze nogi, które wystawały na zewnątrz auta. Gdy tylko usłyszałem trzask zamykanych drzwi, kazałem kierowcy jak najszybciej zabrać nas spod hotelu.
Dopiero w środku był moment na zastanowienie się nad tym, co się właściwie stało?