Wbrew niedzielnym zapewnieniom ze strony Centralnej Komisji Wyborczej, która zapowiedziała, że wstępne wyniki z całego kraju - przesyłane drogą elektroniczną -będą znane już o 9 rano, zbieranie informacji z terenowych komisji szło wyjątkowo niesprawnie.
Stawiało to pod znakiem zapytania nie tylko wiarygodność wyborów, ale i perspektywę szybkiego utworzenia nowego rządu. - Sytuacja jest krytyczna -mówiła po południu przedstawicielka prezydenta Wiktora Juszczenki w Sądzie Konstytucyjnym Maryna Stawnijczuk.
Jej zdaniem, o ile komisje wyborcze z zachodu kraju dostarczały dane szybko i sprawnie, o tyle ze wschodu, z obwodu donieckiego i ługańskiego, powoli i bardzo niechętnie. -To nienormalne -mówiła.
Wielkie zaniepokojenie opóźnieniami wliczeniu głosów wyraził także prezydent Juszczenko. - Domagam się wyczerpujących wyjaśnień. Polecam natychmiastowe wszczęcie śledztwa - oświadczył. Według niego są ugrupowania, które "chcą trafić do parlamentu za pomocą manipulacji", i oznajmił, że fałszujący wybory będą ukarani.
Po obliczeniu danych z 75 proc. komisji wyborczych, sytuacja wyglądała w sposób całkowicie nieoczekiwany: Blok Julii Tymoszenko miał32,4 proc., a prorosyjska Partia Regionów zaledwie 31,8 proc. Wkrótce jednak sytuacja się odwróciła i to ugrupowanie Janukowycza wysunęło się na niewielkie, trzypunktowe prowadzenie (34 do 31). To efekt podliczenia kolejnych głosów ze wschodu kraju, gdzie Partia Regionów dominuje (w chwili zamykania tego wydania "Rz" policzone było 93 proc. głosów).