Rz: Czy Raul Castro jest zdolny do przeprowadzenia zmian na Kubie?
Frank Calzon: Nie mam szklanej kuli. Mogę go oceniać po tym, co o nim wiemy. Wiemy zaś, że na początku rewolucji był odpowiedzialny za wiele egzekucji. Fidel, aby go wypróbować, kazał mu zabić szpiega i on osobiście zastrzelił go z pistoletu. Chciałbym wierzyć, że jutro Raul Castro spojrzy w niebo i stanie się Winstonem Churchillem, Vaclavem Havlem albo Matką Teresą. Ale nic nie uzasadnia takiego myślenia.
Jego ostatnie decyzje trochę jednak ułatwią życie Kubańczykom.
Po 50 latach rewolucji rząd mówi, że Kubańczycy mogą wchodzić do hoteli i restauracji, do których wcześniej nie mieli wstępu! Problem w tym, że Kubańczyk dostaje od rządu miesięcznie 15 – 20 dolarów wynagrodzenia, a noc w hotelu kosztuje 200. Dlaczego zagraniczni dziennikarze nie zadzwonią do paru hoteli w Hawanie i nie spytają, ilu Kubańczyków wydało roczną pensję, by spędzić tam noc. Oni nie chcą kupować komórek i odtwarzaczy DVD. Chcą pójść na rynek i kupić mięso na befsztyk. Albo kurczaka. Chcą likwidacji Komitetów Obrony Rewolucji, które ich pilnują. Nie chcą być obywatelami trzeciej kategorii we własnym kraju.
Niektórzy uczestnicy ostatniego kongresu pisarzy i artystów ostro krytykowali rząd. Czy to nie zwiastuje przełomu?