Listy ze śmiertelną trucizną w 2001 roku wywołały w Stanach Zjednoczonych psychozę. Ludzie bali się korzystać z usług poczty, a jej działanie zostało całkowicie sparaliżowane. Amerykanie byli przekonani, że to al Kaida usiłuje wymordować ich za pomocą broni biologicznej. Aby przeciwdziałać pocztowym mordercom, amerykańskie służby specjalne wydały miliony dolarów.
Mimo to w wyniku ataków zginęło pięć osób, a 17 poważnie zachorowało. Listy zostały przesłane między innymi do redakcji najważniejszych amerykańskich pism i biur Partii Demokratycznej.
Wczoraj, gdy prokuratura odtajniła akta sprawy, okazało się, że stał za nią jeden człowiek – 62-letni dr Bruce Ivins zatrudniony w sekretnym wojskowym laboratorium Fort Detrick w Maryland, gdzie pracował nad “obroną bakteriologiczną”. – Jesteśmy już właśnie na etapie kończenia śledztwa. Gdy tylko to nastąpi, zamkniemy sprawę – powiedział prokurator Jeffrey Taylor.
Ivins uniknął sprawiedliwości, bo tydzień temu popełnił samobójstwo, zażywając śmiertelną dawkę leków przeciwbólowych. Za wszelką cenę chciał uniknąćprocesu i skazania go za serię morderstw. – Bardzo żałujemy, że nie będziemy mogli przekazać sprawy do sądu – powiedział Taylor.
Z dokumentów śledztwa wynika, że na krótko przed rozesłaniem śmiertelnych listów Ivins wysłał ostrzeżenie do władz, w którym napisał, że “terroryści Osamy bin Ladena” mają wąglik i zamierzają za jego pomocą “zamordować wszystkich Żydów i Amerykanów na świecie”. Użył przy tym sformułowań bardzo podobnych do tych, które znalazły się później w listach z trucizną.