Szkołę na południu Dagestanu chciało zająć dziewięciu terrorystów – twierdzi „Kommiersant”. Do zamachu przygotowywali się bardzo starannie. W samochodzie, który zarekwirowała rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa, znaleziono podobno duże zapasy broni, w tym siedem karabinów, oraz materiały wybuchowe. Były tam też plany operacji, islamska literatura oraz spore zapasy jedzenia i wody, co mogło świadczyć, że bojownicy szykowali się do długiego pobytu w okupowanej szkole. „FSB tropiła dagestańską grupę przestępczą pod dowództwem Zakira Nowruzowa od dłuższego czasu. W miniony wtorek funkcjonariusze otrzymali sygnał, że banda przemieszcza się do regionu Sułejman-Stalskaja na południu kraju. Terroryści mieli podróżować autem marki GAZelle. Większość ukryła się za kartonami z wodą mineralną” – pisał „Kommiersant”.
Według gazety bojownicy wpadli w zasadzkę niedaleko wioski Cmur. Próbowali się bronić. Wszyscy zginęli od kul FSB. – Pięciu dagestańskich terrorystów było poszukiwanych listami gończymi. Pozostali wspierali bojowników. Możemy powiedzieć, że w końcu położyliśmy kres działalności bandyckich grup – mówili dziennikarzom przedstawiciele FSB w Dagestanie. Według „Niezawisimoj Gaziety” wydarzenia pod Cmur to dopiero początek eskalacji konfliktu w tym zapalnym regionie Kaukazu, gdzie często dochodzi do starć rosyjskich oddziałów z miejscowymi bojownikami.
Nikt nie potwierdził doniesień gazety. – Ostatnie wydarzenia w Dagestanie pokazują, że oświadczenia Kremla o tym, iż rozbił siatki bojowników na Kaukazie, były nieprawdziwe – komentował w „Moscow Times” znawca Kaukazu Siergiej Markiedonow informacje rosyjskich mediów o zabiciu przez Rosjan dziesięciu dagestańskich bojowników.
Dramat Biesłanu zaczął się 1 września 2004 roku, gdy kilkudziesięciu terrorystów opanowało tamtejszą szkołę. Po kilku dniach oblężenia rosyjskie oddziały komandosów ruszyły do szturmu. Zginęły 323 osoby, w tym 156 dzieci. Organizacja Matki Biesłanu winą za tragedię obciążyła Kreml.
Według rosyjskiej prasy „piętno” Biesłanu przetrwało do dziś. Chodzi o zemstę na Inguszach. „We wrześniu w Moskwie zaginęło dziesięciu Inguszów. Zakładnik, któremu udało się ujść z życiem z rąk porywaczy, opowiadał o nieludzkich torturach i przetrzymywaniu w jednej celi ze zwłokami wcześniej maltretowanego człowieka” – pisał portal Newsru.com. Milicja podejrzewa o zbrodnię grupę Osetyjczyków z Władykaukazu. 9 września mieszkańcy wsi Komgaron w Osetii Północnej (graniczy z Inguszetią) dowiedzieli się o planowanym zamachu na ich szkołę. Alarm okazał się fałszywy.