– Mamy nadzieję, że nasze przyjazne stosunki na tym nie ucierpią – stwierdził w czwartek Milan Rocen, szef MSZ Czarnogóry, która uznała niepodległość Kosowa. Kilka godzin później podobną decyzję ogłosiła Macedonia. Oba prawosławne kraje to bliscy sojusznicy Serbii. Po rozpadzie Jugosławii jako jedyne oderwały się od niej na drodze pokojowej. Ich przywódcy nie ukrywają, że decyzja ma związek z nadzieją na członkostwo w Unii Europejskiej i NATO.
Wspierana przez Rosję Serbia liczyła, że uda się jej powstrzymać uznawanie niepodległości Kosowa przez wspólnotę międzynarodową. Jeszcze w środę zgromadzenie ogólne ONZ zdecydowało, że to, czy serbska prowincja miała prawo do secesji, powinien rozstrzygnąć Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości.
– To pierwsze dyplomatyczne zwycięstwo Serbii od wielu lat. Musimy się przygotować na wiele kolejnych kroków w tym maratonie dotyczącym Kosowa – mówił prezydent Serbii Boris Tadić.
Jednak nieoficjalnie serbscy dyplomaci twierdzą, że decyzja Czarnogóry przekreśla plany rządu. Rosyjski ambasador w Belgradzie Aleksandr Konuzin oskarżył USA o wywieranie presji na Czarnogórę i Macedonię.
W zamieszkiwanym przez albańską mniejszość Kosowie pod koniec lat 90. Serbowie rozpoczęli czystki etniczne. Po interwencji NATO serbska prowincja znalazła się pod protektoratem ONZ, a 17 lutego 2008 roku ogłosiła niepodległość. Do tej pory uznało ją 48 państw.