Deklaracja w sprawie tarczy przyjęta na zakończenie szczytu szefów dyplomacji NATO w Brukseli to sukces Waszyngtonu, Warszawy i Pragi. NATO powtórzyło, że rośnie zagrożenie atakiem rakietami balistycznymi i że amerykańskie instalacje przyczynią się do zwiększenia bezpieczeństwa sojuszników. Przypomniało też, że chce włączyć amerykańską tarczę do swojego systemu obronnego.
– To istotna deklaracja z punktu widzenia Polski. Zwiększa ona szansę na kontynuowanie budowy segmentu tarczy w Polsce i Czechach przez nowego prezydenta USA, który w tej sprawie był sceptyczny – tłumaczy „Rz” gen. Stanisław Koziej.
Podobnie uważa rosyjski politolog Dmitrij Susłow. – Administracja prezydenta Busha walczyła o taką deklarację, bo chce, aby Barack Obama nie miał pretekstu do wycofania się z tego projektu – mówi ekspert. Jego zdaniem w zamian za deklarację Waszyngton zgodził się na odblokowanie rozmów z Rosją i zrezygnował z walki o objęcie Ukrainy i Gruzji planem działań na rzecz członkostwa (MAP). Jeszcze w listopadzie tarczę krytykował premier Włoch Silvio Berlusconi, a prezydent Francji apelował o wstrzymanie jej budowy. – Teraz trudno będzie niektórym przywódcom publicznie wygłaszać takie apele, skoro sami podpisują się pod deklaracjami NATO – komentuje nieoficjalnie dyplomata w Kwaterze Głównej.
Deklaracja jest zbliżona do tej, która padła na kwietniowym szczycie NATO w Bukareszcie. Idzie jednak o krok dalej.
[wyimek]Poparcie ze strony NATO może przekonać Baracka Obamę do budowy tarczy[/wyimek]