Nowa formacja nazywa się Siły Bezpieczeństwa Kosowa (KSF) i będzie podlegać władzom cywilnym. Żołnierze mają nosić przy sobie tylko pistolety. Jak twierdzą niektóre kosowskie media – najczęściej nienaładowane.
Na początku nie będzie miała czołgów, samolotów ani broni artyleryjskiej. Będą za to pojazdy dostarczone przez Niemców, nowe mundury od Amerykanów oraz szkolenia zorganizowane przez Brytyjczyków.
Oddziały mają liczyć 2,5 tys. żołnierzy w służbie czynnej i 800 rezerwistów. Pierwsi rekruci już są. Do września ma zostać zwerbowanych 1500 żołnierzy. Reszta – nawet w ciągu pięciu lat. – Rekrutacja obejmująca Albańczyków i Serbów będzie przebiegała pod kontrolą kosowskiego parlamentu – ogłosił porucznik Henrik Kristensson z NATO.
Nowe siły zastąpią Korpus Ochrony Kosowa tworzony w ogromnej większości przez dawnych bojowników Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK), która w 1999 roku walczyła z Serbią. Jak jednak piszą kosowskie media, około 1300 żołnierzy ma pochodzić właśnie z korpusu. Na ich czele już zresztą stoi były partyzant, generał Sulejman Selimi. – To będą profesjonalne siły, które będą blisko współpracować z NATO – zapewniał.
[ramka][b]Albańczycy w Kosowie triumfują, ale w Serbii wrze.[/b]