Wczoraj przed sądem okręgowym w Sankt Pölten w Dolnej Austrii rozpoczął się proces 73-letniego Jozefa Fritzla. Jest oskarżony o gwałt, kazirodztwo, zabójstwo, znęcanie się, uwięzienie własnej córki oraz zmuszanie jej do niewolnictwa.
Mężczyzna przez 24 lata wykorzystywał seksualnie swoją córkę i więził ją w piwnicy. Urodziła mu siedmioro dzieci, z których jedno zmarło po porodzie. Ciało noworodka spalił w piecu. Podczas eskortowania na salę rozpraw Fritzl zasłaniał twarz niebieską teczką na dokumenty. Nie reagował na pytania dziennikarzy. Nie odsłonił twarzy nawet po wejściu ośmiu przysięgłych. Po przeczytaniu aktu oskarżenia przyznał się do większości zarzucanych mu czynów z wyjątkiem morderstwa i zmuszania do niewolnictwa. Grozi mu dożywocie – najwyższy wymiar kary w Austrii. – Po prostu nie chciałem, by uciekli. Mówiłem im, że drzwi są pod prądem i że dalej umieściłem kolejne pułapki – tłumaczył spokojnym głosem, nie okazując najmniejszej skruchy.
Swoje czyny próbował usprawiedliwić trudnym dzieciństwem.
– Matka mnie nie chciała. Biła mnie, a ojciec w ogóle się mną nie interesował. Kiedy miałem 12 lat, zbuntowałem się i powiedziałem, że nie będzie mnie więcej biła. Od tego czasu uważała mnie za wcielenie szatana – mówił.
Według niego to, co robił z córką, wynikało z miłości. – Kochałem swoją córkę i nie zabiłem naszego syna. Nie traktowałem ich jak niewolników – zapewniał.Prokuratura przedstawiła nieco inną wersję wydarzeń.