Sądząc po temperaturze sporu, tylko dzielący małżonków dystans (Mediolan – Warszawa) pozwolił uniknąć rękoczynów. Veronica Lario, żona premiera, nazwała obecność gwiazdek na listach partii męża „bezwstydną tandetą, bezczelnością władzy, która nie zna umiaru, i obrazą kobiet w imię zaspokojenia rozrywkowych potrzeb władcy”. Ten odpowiedział z Warszawy, że „żona padła ofiarą lewicowej prasy i propagandy”. Obiecał równocześnie, że niebawem pojawi się z gwiazdkami na wspólnej konferencji prasowej, co oznacza, że konflikt się jeszcze zaostrzy.
Ku niewątpliwemu zadowoleniu włoskich mediów, dla których riposty premiera stały się centralnym punktem doniesień z rządowego szczytu polsko-włoskiego i kongresu Europejskiej Partii Ludowej (PPE) w Warszawie. Równie rozwojowy charakter ma uwaga premiera, że „nie chce na swoich listach osób brzydko pachnących i źle ubranych”.
Wszystko zaczęło się od publikacji w szerzej nieznanym piśmie internetowym „FareFuturo”, należącym do fundacji, na której czele stoi obecny przewodniczący Izby Deputowanych, a do niedawna szef Sojuszu Narodowego Gianfranco Fini. Skrytykowano tam obecność na listach wyborczych partii premiera młodych pań znanych bardziej z prezentacji głębokich dekoltów w telewizji, na estradzie i w kolorowych pismach niż działalności politycznej. Artykuł traktuje o nagannym „wprowadzaniu zalotnych pokojówek do polityki włoskiej”. Materiał wypatrzyła czołowa włoska agencja prasowa ANSA i przez Internet spytała panią Berlusconi, co o tym myśli. Ta odpisała i wybuchła awantura.
Na razie oburzenie małżonki i ataki medialne na Berlusconiego opierają się wyłącznie na plotkach. Partyjne listy do wyborów do PE zostały zamknięte i złożone w komisji, ale ich jeszcze nie opublikowano. Silvio Berlusconi twierdzi, że nie ma na nich gwiazdek, a wyłącznie młode działaczki partii po studiach, władające kilkoma językami. Według niego to, że ktoś występował w telewizji lub na estradzie nie oznacza, że powinien mieć zamkniętą drogę do polityki.
Problem jest o wiele szerszy i dotyczy kampanii wyborczej. Na listach Ludu Wolności (PdL) w charakterze „lokomotyw” oprócz Berlusconiego mają się pojawić jego ministrowie. Naturalnie nikt z włoskiego rządu do Strasburga się nie wybiera, a chodzi jedynie o reklamę i ściągnięcie głosów.