[b]Sąd w Miami uznał, że rząd Fidela Castro powinien zapłacić Gustavowi Villoldo ponad miliard dolarów odszkodowania za śmierć ojca. Sądzi pan, że rzeczywiście uda mu się wydrzeć te pieniądze od kubańskiego reżimu?[/b]
Jeśliby mu się to udało, Kuba gospodarczo cofnęłaby się do epoki kamienia łupanego.
[b]Adwokat pana Villoldo przekonuje jednak, że jego kancelaria przejrzy różne kubańskie konta na świecie i wyciągnie te pieniądze. Dlaczego sądzi pan, że to nierealne?[/b]
W 2005 roku uzyskałem podobne orzeczenie sądu. Teraz, wraz z odsetkami, rząd Kuby jest mi już winny dwa miliony dolarów. To odszkodowanie za próbę zabicia mnie w 1996 roku. Wówczas, dokładnie 24 lutego, jak zwykle wypatrywaliśmy kubańskich uchodźców, którzy na tratwach uciekali do Ameryki. Przez wiele lat w ten sposób ratowaliśmy im życie. Aż w końcu kubańskie władze uznały, że nasza organizacja to dla nich duży problem i wysłali swoje MiG-i, by nas pozabijać. Tego dnia lecieliśmy trzema samolotami. Pilotom myśliwców udało się zestrzelić dwa z nich i zabić czterech naszych pilotów. Ja leciałem w trzecim samolocie, do którego akurat MiG-i miały najdalej. Nas oczywiście też mieli zabić, ale nie zdążyli tego zrobić, bo wylecieliśmy poza kubańskie terytorium. Tylko dzięki temu żyję. Było to więc po prostu morderstwo polityczne, zorganizowane przez kubański reżim. Smutne w tej historii jest też to, że wywiad Stanów Zjednoczonych wiedział, że władze w Hawanie chcą nas pozabijać, a piloci ćwiczą strzelanie do takich samolotów jak nasze cessny, a mimo to amerykańskie władze nie zrobiły nic, by temu zapobiec.
[b]Po wygranej Baracka Obamy coraz częściej mówi się o ociepleniu w relacjach między Kubą a Stanami Zjednoczonymi. Adwokaci chcą, by zanim do tego dojdzie, Hawana wypłaciła wszystkie odszkodowania. Może wtedy dostanie pan swoje pieniądze.[/b]