Po ceremonii u najwyższego przywódcy religijnego Iranu w środę Ahmadineżad zostanie zaprzysiężony w parlamencie. Od tego dnia ultrakonserwatywny polityk, pełniący również funkcję premiera, będzie miał dwa tygodnie na przedstawienie składu swojego nowego gabinetu.
Według oficjalnych rezultatów Ahmadineżad uzyskał w czerwcowych wyborach 63 proc. głosów, opozycja uważa jednak, że wyniki zostały sfałszowane przez władze. We wczorajszej ceremonii nie wzięli udziału obaj opozycyjni kandydaci – Mir Hosejn Musawi i Mehdi Karubi. Nie pojawili się również byli prezydenci Iranu – Akbar Haszemi Rafsandżani i Mohammad Chatami. Opozycja zapowiedziała, że będzie traktować rząd Ahmadineżada jako nielegalny.
Irański lider stoi też w obliczu groźby drastycznych sankcji ekonomicznych przeciwko jego krajowi. Administracja USA prowadzi już w tej sprawie rozmowy ze swoimi sojusznikami – państwami UE i Izraelem.
– Drakońskie sankcje nie miały sensu w 2005 i 2006 roku. Ale wziąwszy pod uwagę obecne osłabienie rządu Ahmadineżada, są pożądane właśnie teraz – powiedział cytowany przez gazetę „New York Times” Nicholas Burns, doradca administracji George’a W. Busha ds. Iranu.
Sankcje zostaną wprowadzone w życie, jeśli Teheran nie odpowie na wezwanie Baracka Obamy do rozmów w sprawie jego programu nuklearnego. Waszyngton planuje m.in. odcięcie Iranowi dostaw benzyny i innych produktów naftowych. Do amerykańskich kongresmenów trafił już projekt ustawy dającej Obamie bardzo szerokie uprawnienia do dyscyplinowania przedsiębiorstw zaopatrujących Iran w produkty paliwowe. – Pracujemy nad wyposażeniem prezydenta w kompleksowy pakiet twardych sankcji mających na celu wzmożenie presji na irański reżim – poinformował szef senackiej komisji bankowej Christopher J. Dodd.