Jako dziesięcioletnia półsierota z Bronksu Sotomayor uwielbiała oglądać serial o detektywie i prawniku Perrym Masonie. Jeden z odcinków zakończył się dramatyczną sceną w sądzie. – Zrozumiałam, że sędzia to najważniejsza postać na sali – wspominała po latach i dodała, że właśnie wtedy postanowiła, kim zostanie, gdy dorośnie. Teraz osiągnęła to, o czym nadaremnie marzą tysiące jej kolegów po fachu w całej Ameryce.
[wyimek]Sotomayor nie ukrywa dumy ze swych latynoskich korzeni [/wyimek]
W czwartek Senat zdecydowaną większością głosów zatwierdził jej kandydaturę, a w sobotę miało się odbyć jej uroczyste zaprzysiężenie. To ogromne wyróżnienie: dziewięcioosobowy Sąd Najwyższy jest jednym z filarów porządku społecznego i politycznego w Ameryce.
[srodtytul]Wartość doświadczeń[/srodtytul]
– To triumf polityki tożsamości – twierdzi prawicowa komentatorka Michelle Malkin. Jej zdaniem Sotomayor została wybrana głównie ze względu na swe pochodzenie. Wszyscy w Ameryce wiedzą, jak gwałtownie rośnie latynoska populacja USA i jak kluczowe staje się poparcie latynoskiego elektoratu w wyborach. Krytycy zauważają, że nominując Sotomayor, prezydent Obama chciał się tym przypodobać wyborcom.