Siergiej Magnicki, prawnik firmy Hermitage Capital Management, zmarł w moskiewskim areszcie Matrosskaja Tiszina w niejasnych okolicznościach. Apele jego rodziny i adwokatów o wszczęcie śledztwa w tej sprawie pozostawały bez odzewu. Aż do wczoraj. Jak podał Kreml, Miedwiediew osobiście nakazał wszczęcie śledztwa. Rozkaz wykonano niezwłocznie.
Magnickiego aresztowano rok temu w związku z zarzutami wobec jego pracodawcy – niegdyś największego w Rosji funduszu inwestycyjnego, który walczył z korupcją w dużych rosyjskich przedsiębiorstwach. Szef Hermitage William Browder, który od 2005 r. ma zakaz wjazdu do Rosji, w wywiadzie dla BBC nazwał Magnickiego „zakładnikiem” w wojnie władz z jego firmą. Według niego na aresztowanego naciskano, żeby wymóc na nim zeznania przeciwko Hermitage.
„Financial Times” twierdzi, że Magnicki „wiedział za dużo” – znał nazwiska urzędników zaangażowanych w nielegalne przejęcia spółek Hermitage, które potem wykorzystano do wyprowadzenia państwowych pieniędzy. Zdaniem rodziny i kolegów prawnika celowo odmawiano mu pomocy medycznej, której wielokrotnie się domagał.
MSW stanowczo zaprzeczyło, przekonując, że w więzieniu Magnickiemu nic nie brakowało, a na zdrowie się nie skarżył. Za wstępną przyczynę śmierci uznano wadę serca, choć adwokat Dmitrij Charitonow udowadniał, że Magnicki cierpiał na zapalenie trzustki. Rodzinie odmówiono przeprowadzenia ponownej sekcji zwłok. Stołeczny urząd śledczy rozpoczął kontrolę w więzieniu, jednak nie spieszył się ze wszczęciem śledztwa.
W poniedziałek na spotkaniu z prezydentem sprawę Magnickiego poruszyli obrońcy praw człowieka. Śledztwo ruszyło dzień później – zaledwie dwie godziny po tym, gdy stosowne polecenie wydał prezydent. Z paragrafów: nieokazanie pomocy choremu i zaniedbanie.