Kagan ma zastąpić 90-letniego Johna Paula Stevensa, który miesiąc temu postanowił odejść na emeryturę. Wybór właściwego kandydata zajął Barackowi Obamie trochę czasu, bo mianowanie członka Sądu Najwyższego to jeden z największych przywilejów prezydenta Stanów Zjednoczych. Ta elitarna instytucja ma bowiem ogromny wpływ na życie Amerykanów.
Dziewięcioro sędziów rozstrzyga między innymi w kwestiach dotyczących aborcji, miejsca religii w społeczeństwie, finansowania partii politycznych czy praw gejów. Są praktycznie nieusuwalni, więc wakaty zdarzają się rzadko.
Barack Obama, który sam jest prawnikiem, osobiście spotykał się z potencjalnymi kandydatami.
– Szukam kogoś, kto ma doświadczenie życiowe, które pozwoli mu zrozumieć, jak jego decyzje wpływają na zwykłych ludzi – tłumaczył prezydent. Podobnego argumentu użył, gdy rok temu mianował do Sądu Najwyższego Sonię Sotomayor.
Tym razem Bill Clinton i inni politycy przekonywali prezydenta, by wybrał osobę, która nigdy nie była sędzią i wniesie do Sądu Najwyższego nowy sposób patrzenia na świat. Wśród kandydatów media wymieniały nawet szefową dyplomacji Hillary Clinton.