[b]- Jak przyjęto decyzje Moskwy w Mołdawii? Czego jest więcej: pestycydów czy polityki?[/b]
- Te ograniczenia są traktowane przede wszystkim jako gest polityczny. Wywołany głównie negatywną reakcją Moskwy na ostre deklaracje Ghimpu, zwłaszcza kontrowersyjny dekret, który ustanawia 28 czerwca Dniem Sowieckiej Okupacji. Ograniczenie importu to działania odwetowe. Kolejnym etapem może być udział rosyjskiego ambasadora w uroczystościach z okazji 20-lecia samozwańczego Naddniestrza. Co oczywiście wywoła negatywną reakcję w Kiszyniowie. Aż się prosi, by przypomnieć rok 2006, kiedy z powodu pogorszenia relacji między Mołdawią i Rosją oraz zbliżenia Kiszyniowa z UE wprowadzono embargo na nasze wino – także z czysto politycznym podtekstem. Gdy tylko ówczesne władze zmieniły ton wobec Moskwy na bardziej „konstruktywny”, embargo zostało zdjęte.
[b]- Na ile skuteczne mogą być takie gospodarcze naciski? Czy rzeczywiście mogą działać na czyjąś korzyść albo któremuś z polityków zaszkodzić? Krótko mówiąc, komu w chwili obecnej pomaga warzywna dyplomacja Moskwy?[/b]
- Sytuacja w Mołdawii jest dość skomplikowana, a zaczepki wobec Moskwy nie sprzyjają stabilizacji. Paradoksalnie, pogorszenie stosunków między Rosją i Mołdawią jest na rękę właśnie partii Ghimpu. Taka polityka konsoliduje jego zwolenników, którzy tradycyjnie spoglądają w stronę Rumunii i popierają ostre deklaracje wobec Moskwy. Te działania pogarszają notowania pozostałych partii koalicji, które opowiadają się za pragmatycznymi relacjami z Moskwą. Otwarcie antyrosyjska retoryka nie podoba się ich elektoratowi, reaguje na nią z osłupieniem.
[b]- Czy dojdzie do bezpośrednich wyborów głowy państwa?[/b]