– 7 listopada będzie na Ukrainie świętem narodowym i dniem wolnym od pracy. Zastąpi 2 maja – ujawnił deputowany opozycji Andrij Pawłowski. Poinformował, że projekt ustawy w tej sprawie powstał w parlamentarnej Komisji ds. Polityki Socjalnej. Jego zdaniem komunistom i prorosyjskiej Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza uda się przeforsować „kuriozalne” przepisy. – Chciałbym przypomnieć, że żadne postsowieckie państwo nie czci tej daty. Nawet w Rosji, spadkobierczyni ZSRR, 7 listopada jest normalnym dniem pracy – uzasadniał Pawłowski.
Przeciwnicy władz w Kijowie podkreślali, że inicjatywa jest na rękę ministrowi edukacji Dmytrowi Tabacznykowi, który w nowych podręcznikach historii chce propagować komunizm i bolszewickich wodzów. Ostrzegali, że nikt nie uzna teraz Ukrainy za „cywilizowane państwo”.
Eksperci przypominają, że w ubiegłym roku, gdy prezydentem był prozachodni Wiktor Juszczenko, parlament postanowił oficjalnie uczcić 90. rocznicę powstania Komsomołu – Leninowskiego Komunistycznego Związku Młodzieży. – Powrót do święta rewolucji to krok wstecz, ale tymczasowy. Komuniści żyją złudzeniami, że mogą coś zmienić, cofnąć Ukrainę w sowiecką przeszłość – mówi „Rz” były wicepremier i były deputowany opozycji Mykoła Żułyński. – Ale nawet wśród ich sojuszników w parlamencie nie brak opinii, że to absurd.
Ukraińscy komuniści tradycyjnie organizowali 7 listopada parady na ulicach. W zeszłym roku większość przestraszyła się jednak epidemii świńskiej grypy i została w domach.