„Ci, którzy krytykują Putina, nie są ludźmi, to moi osobiści wrogowie. Tak długo, jak Putin mnie popiera, mogę robić wszystko. Allah akbar!” – powiedział w wywiadzie dla „Newsweeka” lider Czeczenii Ramzan Kadyrow, który niedawno zamienił tytuł prezydenta Czeczenii na tytuł szefa republiki. To nie pierwsza wiernopoddańcza deklaracja wszechmocnego, a jednocześnie lekko nieokrzesanego władcy kaukaskiej republiki pod adresem Władimira Putina. Ale jest to pierwsze publiczne wezwanie, by Putin startował w wyborach prezydenckich 2012 roku.
Kadyrowa można zrozumieć. Putin jest nie tylko jego idolem. Nie tylko „dał Czeczenom wszystko na świecie” i jest dla Ramzana „jak ojciec”. W bardziej praktycznych kategoriach Putin jest człowiekiem, który niecałe trzy lata temu przekazał 30-letniemu byłemu bojownikowi władzę nad Czeczenią. Dzisiaj jest tej władzy gwarantem – w takiej sytuacji bałwochwalcze zapewnienia o wierności na pewno nie zaszkodzą. Jedyną wadą Putina, jak twierdzi Kadyrow, jest to, „że nie jest Czeczenem”.
[srodtytul] Ludzie muszą się bać[/srodtytul]
Władza Kadyrowa w Czeczeni nie opiera się tylko na patronacie Moskwy. W ciągu lat panowania, najpierw w rządzie, a potem na stanowisku prezydenta, Kadyrow konsekwentnie ją umacniał. „Jeśli jesteś liderem, ludzie powinni się ciebie bać” – powiedział niedawno tygodnikowi „Ogoniok”. I tego się trzyma. Wypowiedział bezkompromisową wojnę bojownikom i terrorystom, ale obrońcy praw człowieka twierdzą, że brutalne metody Kadyrow stosuje wobec czeczeńskich cywilów. Anna Politkowska, zamordowana cztery lata temu dziennikarka „Nowej Gaziety”, zarzucała mu porwania, gwałty i zabójstwa, twierdząc, że w swojej siedzibie w Centeroj Kadyrow ma prywatne tajne więzienie. Przeciwników ucisza przy pomocy swojej gwardii przybocznej uformowanej z nawróconych bojowników zwanych w Czeczenii po prostu kadyrowcami. Wszelkie oskarżenia ze strony obrońców praw człowieka z oburzeniem odpiera, a tych, którzy go „oczerniają”, pozywa do sądu. Czeczenią rządzi niepodzielnie. – W republice już dawno nie liczą się tejpy, czyli klany – mówi dziennikarz z Moskwy Paweł Szeremiet, który niedawno wrócił z Czeczenii. – Teraz o dostępie do władzy nie decydują więzy krwi, lecz jedno żelazne kryterium: lojalność wobec Kadyrowa.
Kadyrow – prosty chłopak z Czeczenii, który doszedł do szczytów władzy – swoją wielkością się upaja. Lubi się popisać bogactwem i ekstrawagancją – np. tresowanym tygrysem. Jest posiadaczem rozlicznych tytułów naukowych, orderów państwowych i najróżniejszych wyróżnień – może się m.in. pochwalić przyznanym przez jedną z organizacji społecznych tytułem zasłużonego obrońcy praw człowieka, co – w świetle ocen wystawianych mu przez prawdziwych działaczy – jest wyjątkową ironią. Choć nie popiera kultu jednostki, nie przeszkadza mu, że cały Grozny jest upstrzony wielkimi plakatami z jego imieniem. – To świadectwo dobrych rządów – twierdzi.