Celem ataku talibów był wojskowy ośrodek szkoleniowy w Mardan w północno-zachodniej części kraju. Jak relacjonuje jeden ze świadków zdarzenia, „zamachowiec przechodził przez plac, na którym kadeci odbywali ćwiczenia fizyczne. Wszedł między nich i wysadził się w powietrze“.
Śmierć poniosło 30 kadetów i ich instruktor, 42 osoby są ranne. Armia poinformowała, że zidentyfikowała zwłoki zamachowca. Okazał się nim kilkunastoletni chłopiec.
– Atak ma wymiar symboliczny – mówi „Rz“ pakistańska politolog Asma Khawaja Shakir. – Pendżab jest bowiem najbardziej liberalną, prodemokratyczną prowincją kraju. Jego gubernator Salman Taseer został niedawno zabity przez terrorystę, bo bronił chrześcijanki skazanej na śmierć za bluźnierstwo. Zdaniem przedstawicieli władz atak przeprowadził czternasto- lub piętnastolatek w szkolnym mundurku. Jak powiedział jeden z szefów miejscowej policji Abdullah Khan, chłopak miał na sobie mundurek pobliskiej szkoły, dzięki czemu udało mu się przejść bez kontroli przez posterunki. Nieco inną wersję przedstawił jednak rzecznik talibów Ahsanullah Ahsan. Zapewnił on, że zamachu dokonał kadet z jednostki, który przeszedł na stronę rebeliantów.
– Przyszedł do nas i powiedział, że chce poświęcić życie dla islamu. Przyjęliśmy jego ofertę i zachęciliśmy go do ataku na kolegów, żołnierzy z Mardanu – powiedział.
[srodtytul]Od tortur do raju[/srodtytul]