Decyzję w tej sprawie podjęli miejscy radni. Niemal jednogłośnie. Przeciw był jeden. Tłumaczył, że zwierząt nie wolno dyskryminować. O co chodzi? O to, że przepisy nie obejmują psów i kotów bezdomnych lub mieszkających na posesjach prywatnych.
– Bezpański kundel może w nocy szczekać, a moja suczka nie? To niesprawiedliwe – oburzał się Wiktor Hawryluk z partii Bat'kiwszczyna.
Chersońscy obrońcy praw zwierząt twierdzą, że tak kuriozalnych przepisów w ich kraju nie wymyślono nawet w czasach sowieckiego totalitaryzmu i że milczący pies to niesamowita gratka dla złodziei. – Sprawa wywołała ogromny rozgłos. Z wprowadzenia ciszy nocnej dla zwierząt śmiała się cała Ukraina, łącznie z Kijowem – mówi „Rz" Mychajło Pidhajny z organizacji Wierni Przyjaciele w Chersoniu. Pytany, czy właściciele hałasujących nocą pupilów płacą mandaty, odpowiada: – O ile wiem, nie zapłacił nikt. Egzekwowanie przepisów jest nierealne. One po prostu nie działają. Władze, zamiast zająć się rozwiązywaniem prawdziwych problemów związanych z bezpańskimi psami, których w naszym mieście jest mnóstwo, wymyślają głupoty – irytuje się Pidhajny.
Chersońscy obrońcy zwierząt zapowiadają, że będą walczyć o zniesienie „godziny policyjnej". Niektórzy radni, by rozładować atmosferę, przypominają, że coś trzeba zrobić także z lokalami rozrywkowymi w mieście, bo ich hałas w nocy może być bardziej dokuczliwy niż szczekanie psów.