Franz Rademacher był w czasie II wojny światowej szefem jednego z wydziałów MSZ. W październiku 1941 roku otrzymał zadanie, by udać się do Belgradu i zbadać, jak można rozwiązać sprawę aresztowanych tam 1300 Żydów. Po powrocie napisał w raporcie prosto i lakonicznie, że celem jego podróży była „likwidacja Żydów".
Rademacher był jednym z wielu nazistowskich dyplomatów, którzy mieli ręce splamione krwią. Alianci rozważali po wojnie posadzenie go na ławie oskarżonych w Norymberdze, ale zdecydowano, że powinien zająć się nim niemiecki sąd. Dostał kilka lat więzienia, ale wypuszczony na wolność do czasu rewizji wyroku uciekł do Syrii. Tam zainteresował się nim niemiecki wywiad BND. Nie tylko został agentem, ale wywiad usiłował go namówić, by złożył zeznania wybielające Adolfa Eichmanna, którego proces odbywał się w początkach lat 60. ubiegłego wieku w Izraelu. Mało tego, zaproponowano zbrodniarzowi, by napisał prawdziwą historię ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, którym to eufemizmem władze hitlerowskie nazywały likwidację Żydów. – Mogłaby nosić tytuł „Rademacher o Eichmannie" – proponował jeden z agentów BND.
Nie wiadomo, czy do tego doszło. Specjalna komisja historyków badająca dawne akta BND pracuje dopiero od kilku miesięcy, ale to, co w nich znajduje, już przewyższa najśmielsze oczekiwania. Nie wiadomo jeszcze, ilu zbrodniarzy było po wojnie na usługach wywiadu. Mowa jest o setkach agentów BND biorących bezpośredni udział w Holokauście. Żyli na koszt RFN, wywiad pomagał im się ukrywać, ostrzegał przed niebezpieczeństwem i przygotowywał wielu z nich do opracowania linii obrony w razie wpadki i ujawnienia zbrodniczej przeszłości. Tak było w przypadku Walthera Rauffa, oficera SS ukrywającego się w Chile, zleceniodawcy budowy specjalnych ciężarówek z ładowniami, w których spalinami silnikowymi gazowano więźniów. A także w przypadku Klausa Barbiego, słynnego „rzeźnika z Lyonu".
Niewyjaśniona jest także do końca rola BND w sprawie ukrywającego się po wojnie w Argentynie Adolfa Eichmanna, głównego organizatora deportacji Żydów w okupowanej Polsce. Czy dowiemy się całej prawdy za trzy lata, kiedy komisja historyków zakończy analizę 10 tys. tomów dokumentów? – pytają media. Do prasy przeciekają na razie najbardziej drastyczne sprawy. Przypadek Rademachera opisuje w najnowszym wydaniu tygodnik „Spiegel".
Rademacher zmarł w końcu w niemieckim areszcie, gdzie trafił po zatrzymaniu w Syrii. Ale był to już początek lat 70. Wywiad wycofywał się ze współpracy ze zbrodniarzami. Nieco wcześniej sam dokonał analizy współpracy z nazistami. Z dostępnych danych wynika, że jedynie 21 pracowników BND pociągnięto do odpowiedzialności za angażowanie zbrodniarzy. Większość procesów zakończyła się uniewinnieniem. Dziś nie żyje już nikt z odpowiedzialnych za haniebny proceder z pierwszych powojennych dziesięcioleci.