Działacze nieuznawanego przez Mińsk i wspieranego przez Warszawę Związku Polaków szykują się do protestów ulicznych w obronie jednej z dwóch wybudowanych za polskie pieniądze i przekazanych miejscowym Polakom na Białorusi szkół polskich (druga jest w Wołkowysku).
Zebranie z udziałem rodziców, nauczycieli i władz oświatowych Grodna miało się wczoraj wieczorem odbyć w budynku grodzieńskiej Polskiej Szkoły (szkoła średnia nr 36). Jeden z kierowników grodzieńskiej oświaty Siarhiej Łamieka miał ogłosić ostateczną decyzję w sprawie tego, czy od nowego roku szkolnego w szkole pojawią się klasy rosyjskojęzyczne, przeciw którym protestują Polacy. Jednak w ostatniej chwili odwołał spotkanie.
Ostatnie słowo
Gdyby decyzja władz okazała się niekorzystna dla rodziców, protestujących przeciwko rusyfikacji placówki, ostatnie słowo w sporze o los szkoły wciąż należy do jej formalnego właściciela, jakim jest nieuznawany przez Warszawę i współpracujący z rządem w Mińsku ZPB. Szef reżimowego ZPB Mieczysław Łysy w rozmowach z „Rz" niejednokrotnie podkreślał, iż osobiście jest przeciwko planom władz, ale wiążącą decyzję w sprawie ma podjąć Rada Naczelna Związku.
To, że zmiany w szkole nie są możliwe bez zgody związku Łysego, Łamieka potwierdził wczoraj w rozmowie z polskimi działaczami, która odbyła się w jego gabinecie. W rozmowie uczestniczyli dawny (i pierwszy) prezes ZPB Tadeusz Gawin oraz członek rady rodziców szkoły Józef Porzecki.
Gotowi do protestu
– Pan Łamieka kilka tygodni temu na spotkaniu z członkami szkolnej rady rodziców zapewniał, iż osobiście będzie prosił swoich zwierzchników o uwzględnienie naszych argumentów i cofnięcie szkodliwej dla szkoły decyzji – zapewnił „Rz" wieloletni działacz mniejszości polskiej na Białorusi i członek rady rodziców Wiesław Kiewlak. Nasz rozmówca ocenił szanse na pokojowe rozwiązanie sporu jako bardzo wysokie i zaznaczył, iż rodzice na razie nie chcą drażnić władz ulicznymi protestami w obronie szkoły.