– To historyczny wyrok. Wreszcie Państwo Izrael uznało nasze cierpienia i sprawiedliwości stało się zadość – powiedział „Rz" prof. Zeev Schuss, jeden z przedstawicieli grupy Dzieci Teheranu. – W Związku Sowieckim przeszliśmy przez straszliwe rzeczy. Należy nam się za to zadośćuczynienie.
Sprawa ciągnęła się od blisko dziesięciu lat. Przechodziła przez sądy kolejnych instancji, władze starały się zablokować pozew, w którym widziały „poważne zagrożenie dla państwowego budżetu". Wreszcie sędzina Drora Pilpel uznała, że dotychczasowe stanowisko Izraela jest „niemoralne" i Dzieciom Teheranu należy się rekompensata. Każde z nich otrzyma po 78 tys. szekli, czyli około 60 tys. zł.
– To smutna strona tego wyroku. Na sali sądowej powiedziałem, że te pieniądze to bobkes, czyli w jidysz „kozie bobki". Ta suma jest po prostu śmieszna – powiedział Schuss.
Kim są Dzieci Teheranu? To w większości 80-letni obecnie polscy Żydzi, którzy w 1939 roku jako bardzo młodzi ludzie wraz z rodzinami uciekli z niemieckiej strefy okupacyjnej pod okupację sowiecką. Tam zostali aresztowani przez NKWD, wsadzeni do bydlęcych wagonów i deportowani razem z Polakami na Sybir. Życie uratował im Władysław Anders, przygarniając dzieci do swojej armii. Wraz z nią w 1942 roku wyszły z Sowietów do Persji.
Tam żydowskie dzieci – w większości sieroty – trafiły do utworzonego specjalnie dla nich domu dziecka. Po pewnym czasie na skutek działań podjętych przez Agencję Żydowską udało się je sprowadzić do Palestyny. Najpierw były „sensacją dnia", wkrótce jednak o nich zapomniano i wiele znalazło się w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Obecnie żyje ich w Izraelu około 400, a pozew złożyło 217. Pieniądze mają jednak dostać wszystkie.