Do strzelaniny doszło kilkanaście dni temu w dystrykcie Andar. Dziewczynka wspólnie z ojcem szła ulicą, kiedy doszło do wymiany ognia pomiędzy afgańską policją, a rebeliantami. W wyniku zasadzki dziewczynka została ranna w prawe udo. W stanie ciężkim amerykańskim śmigłowcem została przetransportowana do szpitala polowego w bazie Ghazni. Tam przeszła około dwugodzinną operację. Obecnie dziecko przebywa na oddziale w polskim szpitalu.
Jak informuje ze szpitala w Ghazi dr płk. Marek Żurek, stan dziecka jest o tyle poważny, iż oprócz złamania otwartego spowodowanego postrzałem, dodatkowo został uszkodzony nerw kulszowy w nodze, odpowiedzialny za dalszy wzrost kończyny i jej prawidłowy rozwój. - Wiąże się to z bardzo długim okresem rehabilitacji. Obecnie jej stan jest stabilny i nic nie zagraża jej życiu - tłumaczy lekarz.
Lekarze wojskowi dodają, że jeżeli Zarka nie zostanie poddana operacji w ciągu najbliższych kilkunastu tygodni, a następnie rehabilitowana, grozi jej kalectwo. Jak informuje płk. Bogusław Nowak, dowódca Grupy Zabezpieczenia Medycznego "żaden szpital w Afganistanie nie jest w stanie przeprowadzić operacji, jaka jest konieczna w przypadku dziewczynki."
Lekarze oszacowali koszt przeprowadzenia operacji Zarki na 35 tys. zł. Na przeprowadzenie jej wstępnie wyrazili zgodę - jak informuje Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych - neurochirurdzy z 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SP ZOZ w Bydgoszczy.
- Jeżeli uda się zebrać pieniądze na operację, zostanie ona wraz z ojcem przetransportowana do Polski. Czas leczenia i rehabilitacji dziewczynki to około trzech miesięcy - informuje "Rz" ppłk. Mirosław Ochyra, z Dowództwa Operacyjnego. Dodaje, że niebawem zbiórkę pieniądzy na operację Zarki przeprowadzi PCK, Caritas Polska. Niewykluczone, że pieniądze będą też zbierali sami żołnierze.