Szorstki jeździec

Theodore Roosevelt pogardzał mięczakami w polityce

Aktualizacja: 05.11.2012 17:52 Publikacja: 03.11.2012 00:01

Szorstki jeździec

Foto: Biblioteka Kongresu USA

Tekst z miesięcznika "Uważam Rze Historia"

Poniższy tekst jest fragmentem książki, która otwiera mój wielotomowy cykl historii Stanów Zjednoczonych XX i XXI wieku. Rozpoczynam opowieść w roku 1900, kończę w 1912. Ameryka pozostawała wtedy w cieniu niezwykłej postaci – Theodore'a Roosevelta, prezydenta z przypadku, który po prawie ośmiu latach rządów zostawił państwo Williamowi Taftowi (późniejszy prezydent USA Franklin Delano Roosevelt był jego krewniakiem – przyp. red.).

Chcę należeć do klasy rządzącej...

Theodore Roosevelt był synem Theodore'a i Marthy z domu Bulloch. Przez ojca przynależał do tzw. kolonialnej arystokracji. W stanach wschodnich była to wąska grupa ludzi ze starych rodzin, które osiedliły się w Ameryce w XVII i XVIII wieku, robiąc tu pieniądze i kariery.

Ci arystokraci bez tytułów pod koniec XIX wieku nie należeli do najpotężniejszej grupy: właścicieli trustów. Tym gorliwiej pielęgnowali swą dumę, idąc w zawody z plantatorskimi rodzinami z Południa. W takich miastach jak Nowy Jork, Filadelfia czy Boston nadal uważano ich za elitę. Zarazem w poczuciu degradacji wobec aroganckich self-made manów i plebejskich partyjnych bossów niektórzy synowie kolonialnych rodów zasilali szeregi reformatorów. Wśród ich wartości wysoką pozycję zajmowało pojęcie służby publicznej.

Claes Maartenszen van Rosenvelt, Holender, przybył do Ameryki w 1644 roku i był jednym z założycieli Nowego Amsterdamu, zmienionego potem w Nowy Jork. Sam Theodore wychował się na styku kultur. Jego ojciec był bogatym nowojorskim handlowcem i republikaninem. Matka urodziła się w jednej ze znakomitszych rodzin plantatorskich z Georgii. Jej dwaj bracia walczyli w wojskach Konfederacji i po klęsce wyemigrowali do Anglii.

Kolejny Roosevelt, absolwent prawa na elitarnym Harvardzie, podjął w 1880 roku, a więc w wieku 22 lat, decyzję o zajęciu się polityką. Jego przyjaciele odradzali. „Nie idź tam. Polityką zajmują się oberżyści i stajenni" – mówili. „Jeśli tak, to oberżyści i stajenni są rządzącą klasą, a wy przyznajecie się do własnej słabości. Macie wszelkie możliwości, przy waszym wykształceniu i pozycji, ale dajecie się im rządzić. Ja chcę należeć do klasy rządzącej" – odpowiedział z właściwą sobie brutalnością.

Roosevelt często pałał złością, kiedy bronił niesłusznych spraw w imię partyjnego interesu

Nie pieniądze go interesowały, lecz władza. Rok później był już najmłodszym członkiem nowojorskiej legislatury.

Temat czystych rąk

Wielu republikańskich reformatorów, tak zwanych mugwampów, uznało, że moralność jest ważniejsza niż partyjna lojalność, i wezwało do głosowania na Clevelanda. Theodore i Henry potępili taką postawę. W trakcie kampanii bronili Blaine'a, a oskarżali ostatecznie zwycięskiego Clevelanda, o którym wiedzieli, że był uczciwym gubernatorem Nowego Jorku. Uczynili tak w imię rad Conklinga, aby nie traktować polityki jako zajęcia dla męskich „modystów". „Wszystko, co dobrego osiągnąłem w życiu publicznym, osiągnąłem dzięki Partii Republikańskiej" – tłumaczył Roosevelt w liście do Carla Schurza.

To od tego czasu datowała się wrogość Roosevelta do mugwampów (którzy byli jego pierwszymi mistrzami), awersja do takich ich maksym jak ta: „Gdy jestem w mniejszości, mam pewność, że racja jest po mojej stronie". Z czasem syndrom znienawidzonej profesorskiej miękkości odkryje w pacyfistach i antyimperialistach.

W tym samym 1884 roku Roosevelt stracił, po dwóch latach małżeństwa, pierwszą żonę Alice Hathaway Lee. Zmarła, rodząc mu córkę Alice, później ważną postać waszyngtońskiej socjety. Tego samego dnia i w tym samym domu umarła matka polityka (ojciec osierocił go jeszcze podczas jego studiów na Uniwersytecie Harvarda). Pogrążony w żalu Roosevelt zrezygnował ze startu po raz czwarty w wyborach do nowojorskiej legislatury i przeniósł się na dwa lata na swoje ranczo w Dakocie.

W 1889 roku, po powrocie republikanów do władzy, prezydent Harrison mianował Roosevelta do Civil Service Commission – Komisji Służby Cywilnej, nadzorującej dobór urzędników federalnych według kryteriów merytorycznych. Zamieszkał w Waszyngtonie. W 1895 roku Theodore wrócił do rodzinnego Nowego Jorku, gdzie wybrano go do Miejskiej Rady ds. Policji (New York City Police Board).

Jeśli nawet nie miał wielkich sukcesów w walce z przestępcami i korupcją, to umiał sprawiać takie wrażenie. Temat czystych rąk stał się modny i Roosevelt pozyskał serca prasy. Zaprzyjaźnił się z dziennikarzami, apostołami rodzącego się progresizmu: Lincolnem Steffensem i Jacobem Riisem. Opinia publiczna nauczyła się jego charakterystycznej twarzy, był wdzięcznym tematem dla karykaturzystów.

Jastrząb morski

W 1897 roku przyjaciele w Waszyngtonie (ale i Easy Boss Platt, który chciał się go pozbyć z Nowego Jorku) wyjednali mu funkcję podsekretarza floty w administracji McKinleya. Przyjął ją bez wahania – swoje obowiązki widział przez pryzmat romantyzmu zdobywców i głośnych bitew, które opiewał w książkach.

Jego przełożony (notabene później podwładny), sekretarz floty, starszy o 20 lat od Roosevelta John D. Long, chwalił jego zapał, ale i narzekał: „Jest pełen sugestii. Wiele z nich jest bardzo cennych. Ale czasem nawiedza go diabeł. Wysyła statki za pieniądze, których nie mamy. Chce składować amunicję w miejscach, w których jest to niemożliwe. Albo wysyłać orędzia do Kongresu, aby dał środki na nieograniczoną liczbę marynarzy".

Ta gorączkowa aktywność Roosevelta wynikała nie tylko z charakteru, lecz także z wiary, że nauki admirała Mahana, zalecającego silną flotę i zamorskie podboje, winny stać się esencją polityki Stanów Zjednoczonych. Ówcześni jej twórcy – prezydent McKinley, senator Hanna, sekretarz stanu John Hay – wiarę tę podzielali połowicznie. Pickwickowski dżentelmen John Davis Long, były gubernator Massachusetts, rozmiłowany w pisaniu wierszy, jeszcze mniej nadawał się do jej realizacji.

Szarża na pagórek

Gdy wybuchła wojna z Hiszpanią, Rooseveltem owładnęło podniecenie graniczące z histerią. Już w 1892 roku miał pretensję do Harrisona, że nie wywołał wojny z Chile z powodu incydentu, jakim było przypadkowe zabicie w knajpie portowej dwóch amerykańskich marynarzy. W 1897 roku wyznał: „W zupełnym zaufaniu powiem, że powitałbym prawie każdą wojnę, bo sądzę, że kraj jej potrzebuje" [...]. Nie mógł zrozumieć McKinleya, który też nie palił się do wojny. „On ma nie więcej kręgosłupa niż czekoladowa eklerka" – powiedział z pogardą o prezydencie, u którego boku znajdzie się dwa lata później.

Wiosną 1898 roku, kiedy nadeszło upragnione, Roosevelt szybko ustąpił ze stanowiska w Departamencie Floty, pomimo zaklęć Cabota Lodge'a, aby tego nie czynił. Wielki kraj z tak malutką armią był słabo przygotowany do działań. Ogłoszono dwa kolejne zaciągi ochotników. Na sukces wojennych apeli McKinleya złożył się powszechny entuzjazm, jaki ogarnął ogół obywateli (mimo że prawie wszyscy demokraci w Senacie głosowali przeciw deklaracji wojennej). Jednym z ochotników okazał się Roosevelt, który zostawił nie tylko urząd, ale i ciężko chorą żonę. Jak później tłumaczył, nie mógł inaczej, gdy kraj był w potrzebie.

Zorganizował i po części sfinansował sformowanie Ochotniczego Regimentu Kawalerii, nazywanego popularnie Rough Riders (Szorstcy Jeźdźcy). Złożony z wysportowanych absolwentów college'ów, z młodych synów bogatych rodzin, ale również z kowbojów i awanturników, oddział już po miesiącu został przerzucony na Kubę.

Był to rodzaj krótkiej, ale krwawej przygody, której apogeum stanowiła tzw. szarża na Wzgórze San Juan (w rzeczywistości górka, którą zdobyto, miała inną nazwę). Jak wynika z raportów pułkownika Leonarda Wooda, ambitnego lekarza wojskowego, któremu fundator regimentu powierzył dowództwo, Roosevelt z kilkoma ludźmi wdarł się na szczyt i własnoręcznie zastrzelił jakiegoś Hiszpana. Satyrycy dowcipkowali potem, że z jego opowieści wynikało, iż sam zdobył całą Kubę. Sprzyjała temu wrażeniu „oprawa" – Szorstkim Jeźdźcom towarzyszyła grupa wojennych korespondentów, którzy robili Rooseveltowi publicity.

Z kapitana nowojorskiej Gwardii Narodowej awansował Roosevelt na pułkownika – tego stopnia używał z upodobaniem do końca życia. Z wojny kubańskiej wyniósł przeświadczenie o miernym przygotowaniu państwa do poważniejszego starcia. Ataki na Kubę czy Filipiny były improwizacjami, żołnierzy posyłano w tropikalny klimat w zimowych mundurach, a na Florydzie nie sposób było rozładować 300 wagonów kolejowych załadowanych sprzętem. Obrazu dopełniały afera z zepsutym mięsem i ogólny chaos. Więcej żołnierzy zmarło z głodu i chorób w kwaterach, niż zginęło na froncie. Nie sprawdził się ani sekretarz wojny Russell A. Alger, wielki hurtownik drewna, oskarżany o dostarczanie wojsku tego nieświeżego mięsa, ani staroświecki głównodowodzący, generał Nelson A. Miles. Przyszły prezydent powtarzał, że on nie dopuściłby do takiej sytuacji.

Roosevelt wrócił do Ameryki, aby być wybranym na gubernatora stanu Nowy Jork. Senator Thomas Platt, tamtejszy wszechwładny boss, który półtora roku wcześniej chciał się go pozbyć, teraz go przyzwał, odmawiając ponownej nominacji poprzedniemu gubernatorowi Frankowi R. Blackowi. Bohatera wojennego desygnowano, ażeby podreperować reputację zużytych władzą republikanów. Poprzednika Roosevelta obwiniano o skandalicznie wysokie koszty remontu nowojorskiego kanału Erie-Hudson. Zdobywca San Juan pokonał burmistrza New York City Augustusa Van Wycka 661 tys. głosów do 647 tys. oddanych na demokratę.

W imię partyjnego interesu

Swoje orędzia i nominacje nowy gubernator konsultował z Plattem, tym „suchym szczurem Plattem", jak nazywali go reformatorzy. Obaj politycy traktowali się uprzejmie, czym nowy szef stanu Nowy Jork nie omieszkał się chwalić przed przyjaciółmi. „Moim celem było osiąganie wyników, a nie pisanie manifestów dzielności" – wyłoży po latach w autobiografii dewizę pragmatyka.

I choć starał się poszerzyć krąg stanowisk objętych zasadami służby cywilnej, tylko raz otwarcie odmówił rekomendacjom personalnym bossa: blokując powtórne powołanie Louisa F. Payna na superintendenta ubezpieczeń. Miał z nim porachunki osobiste, gdyż ten obrotny pośrednik między legislaturą stanową a finansistami nawoływał rok wcześniej, aby wystawić nie Roosevelta, lecz Franka Blacka. – Przy poborach 7,5 tys. dol. rocznie oszczędził tyle, żeby pożyczyć pół miliona dolarów od trustu, którego dyrektorzy są równocześnie dyrektorami kompanii ubezpieczeniowej przypadkowo przez niego nadzorowanej". To była kwintesencja amerykańskiej polityki. Roosevelt nie był jednak wtedy „postępowym" gubernatorem w typie demokraty z Illinois Altgelda. W sprawie za wysokich kosztów reperacji kanału Erie-Hudson wdrożył dochodzenia, ale nie zrobił nic, aby je przyspieszyć. Latem 1899 roku pewien farmer spytał go o to w miasteczku Hommelville podczas spotkania z wyborcami. Usłyszał, że oskarżenia wobec stanowych urzędników to „niesławne kłamstwa i plotki". Roosevelt często pałał taką złością, kiedy bronił niesłusznych spraw w imię partyjnego interesu.

Za ukochanych bohaterów uważał dwóch zwolenników silnego rządu: zwycięzcę wojny Abrahama Lincolna i orędownika rozwoju floty Alexandra Hamiltona. Gardził za to Thomasem Jeffersonem. Jego nieufność wobec mocnej władzy uznawał ze herezję i oskarżał demokratów o jej szerzenie.

W 1899 roku zmarł wiceprezydent Garret A. Hobart, dużo starszy od Roosevelta biznesmen z New Jersey. I znów Platt postanowił pozbyć się współpracownika. Podsunął liderom republikanów pomysł: a może bohater wojny z Hiszpanią byłby dobrym towarzyszem McKinleya w narodowym tickecie? Myśl ta wywołała sprzeciw przewodniczącego Partii Republikańskiej Marka Hanny: „Owszem, Roosevelt jest dobrym gubernatorem, ale zachowuje się jak byk w chińskim sklepie" (czyli słoń w składzie porcelany). W jego impulsywności stary polityk widział zagrożenie, choć nie do końca umiał je nazwać.

„Uzbrojona demokracja. Theodore Roosevelt i jego Ameryka", tom 1. Wyd. Neriton. Książka trafia właśnie do księgarni

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174