170 lat temu, 9 grudnia 1842 roku, urodził się Piotr Kropotkin, rosyjski uczony, rewolucjonista (zm. w 1921 r.). Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Ponad sto lat temu, ówczesny mieszkaniec Harrow, Piotr Kropotkin, opublikował książkę o solidarności. Były to obszerne uwagi na marginesie toczących się wówczas w Londynie sporów wokół Darwinowskiej teorii ewolucji. Teoria Darwina miała swoje społeczne implikacje. Często była przywoływana przez uczonych i dziennikarzy na dowód, iż światem rządzi prawo pięści, skrajny indywidualizm i egoizm. Książę Kropotkin miał w tej kwestii inne zdanie, uważał, że ewolucja również nagradza i - przez prawo doboru naturalnego - wzmacnia skłonność do kooperacji.
Czerwonawy książę
Ktokolwiek jeszcze pamięta nazwisko Piotra Kropotkina, kojarzy go z brawurową ucieczką z carskiego więzienia i z anarchizmem, jakąś dziwaczną odmianą ruchu komunistycznego. Kropotkin spędził jednak wiele lat na Syberii (jako oficer, a nie jako więzień) i był również szanowanym geografem. To właśnie na Syberii, obserwując przyrodę, funkcjonowanie ludzi w surowych warunkach klimatycznych i obserwując z bliska działanie państwowego terroru, bo przyjaźnił się z wieloma polskimi zesłańcami, doszedł do wniosku, że ludzie z natury są dobrzy i skłonni do udzielania sobie pomocy. Źródłem zła są zaś wielkie instytucje, a w szczególności państwo. Młody książę nie musiał się troszczyć o własny los, nieznośny był dla niego jednak fakt, że rosyjskie państwo było piekłem dla znakomitej części swoich obywateli. Jego niechęć do nieludzkiego caratu zaprowadziła go do więzienia, z którego, dzięki pomocy innych, zbiegł, by całą niemal resztę życia spędzić poza swoją ojczyzną. Niemal, gdyż w 1917 roku wrócił do kraju. Najpierw z ogromnym entuzjazmem, by szybko zacząć głosić, że bolszewicy pokazali, jak nie należy robić rewolucji.
Kropotkin jako geograf i przyrodnik nie miał żadnych trudności z zaakceptowaniem teorii Darwina, niepokoił go jednak pewien szczegół - zbyt często obserwował, tak wśród zwierząt, jak i wśród ludzi, przykłady współpracy, aby pogodzić się z twierdzeniem, że w naturze rządzi wyłącznie prawo silniejszego. Podejmował problem, który do dnia dzisiejszego nie daje spokoju biologom.
Genu dobroci nie ma, ale...
Do rozważań Kropotkina powrócił angielski pisarz Matt Ridley w książce pod znamiennym tytułem: "O pochodzeniu cnoty", w której próbuje prześledzić, co współczesna nauka mówi o kłopotliwej obecności altruizmu w naturze. Genu dobroci zapewne nie ma, ale skłonność do solidarności, a nawet do bezinteresownej solidarności, jest zjawiskiem obserwowanym wystarczająco często, aby poszukiwać biologicznego podłoża tych odruchów i podejmować próby zbadania ewolucyjnego rozwoju moralności.