Rzecznik Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Gregory Hartl powiedział, że przypadki gorączki krwotocznej spowodowanej wirusem Ebola, zanotowane w Gwinei w Zachodniej Afryce, nie mogą być nazwane epidemią. Wirus Ebola zabił tam dotychczas 80 osób, docierając także do stolicy kraju, dwumilionowej Konakry. Ogółem zanotowano dotychczas 122 przypadki zakażenia wirusem. Pojedyncze przypadki choroby zarejestrowano także w Liberii i Sierra Leone.
Minister zdrowia Liberii, Walter Gwenigale, zaapelował do swoich rodaków o zaprzestanie uprawiania seksu, ponieważ wirus rozprzestrzenia się za pośrednictwem płynów ustrojowych. Radził także, by ograniczyć podawanie rąk i pocałunki na przywitanie.
W ostatnich dniach granice z Gwineą zamknął sąsiadujący z nią Senegal.
WHO uważa, że stopień zagrożenia rozprzestrzenieniem się wirusa jest równie niewielki jak w przypadku poprzedniej fali zachorowań, a lokalizacja zachorowań pozostaje pod ścisłą kontrolą.
Charytatywna organizacja Lekarze bez Granic (Médecins Sans Frontières - MSF) twierdzi jednak, że wybuch choroby w Gwinei można traktować jako bezprecedensowy.