Nastolatek z Kalifornii pokłócił się z rodzicami. Chłopak uciekł z domu i postanowił wyruszyć na gapę na Hawaje. Pojechał na lotnisko w San Jose. Tam przeszedł przez ogrodzenie i wdrapał się do komory podwozia Boeinga 767.
Lot na wysokości 11,5 km jest śmiertelnie niebezpieczny. Na tej wysokości człowiek zazwyczaj nie jest w stanie przetrwać. W powietrzu znajduje się bardzo mało tlenu, a temperatura w podwoziu sięga -60 stopni Celsjusza. Warunki dorównują tym, jakie panują w kriokomorze.
W takich warunkach człowiek może przeżyć wpadając w hibernację, kiedy serce bije kilka razy na minutę. Chłopak musiał stracić przytomność w kilka minut po starcie i dlatego nie zdążył zamarznąć.
Po 5,5 godzinach lotu samolot wylądował na wyspie Maui na Hawajach. Nastolatka zatrzymano na płycie lotniska.
- Zadziwiło mnie w tej historii to, że chłopak wyszedł z podwozia o własnych siłach - powiedział dr Grzegorz Kempa z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w rozmowie z TVP.