Rosyjski prezydent Władimir Putin wezwał w środę rosyjskich separatystów w Doniecku do przełożenia terminu referendum. Z wezwaniem wystąpił po spotkaniu z szefem OBWE, prezydentem Szwajcarii Didierem Burkhalterem. Na internetowych forach Rosji zawrzało: „zdrajca" było najłagodniejszym określeniem pod adresem prezydenta.
Jednocześnie Putin oświadczył, że to kijowskie władze są wszystkiemu winne. Wezwał też do przerwania „wojskowych operacji pacyfikacyjnych" prowadzonych jakoby na Ukrainie.
W południowo-wschodnich rejonach kraju cały czas trwały starcia między separatystami a oddziałami ukraińskimi. Nocą trwały walki w Mariupolu nad Morzem Azowskim. Początkowo separatyści zajęli budynek Rady Miejskiej. Ale późną nocą budynek odbiła „ludowa drużyna" (sformowana prawdopodobnie przez miejscową ukraińską samoobronę). „Drużyna" przekazała budynek MSW, a milicjanci opuścili go o świcie. Natychmiast weszła tam grupa separatystów, ale jeszcze szybciej wyszła. Osiem osób odwieziono do szpitala zatrutych nieznanym gazem, podobno rozpylonym w środku przez milicjantów. Dziewiątą zaś znaleziono w budynku kompletnie pijaną. Poważne walki wybuchły na obrzeżach miasta, gdzie separatyści urządzili zasadzkę na autobus wiozący oddział specjalny milicji Azow. Kierowca został ranny, samochód stanął, wywiązała się godzinna walka, w której jeden z napadających został zabity, a dwóch złapano. Kijów twierdzi, że jednym z aresztowanych jest Igor Kikidzjanow, którego separatyści mianowali ministrem obrony w swojej Donieckiej Republice Ludowej. Obecnie, według władz w Kijowie, Mariupol jest całkowicie oczyszczony z separatystów.
W okolicach głównego centrum separatystów Słowiańska trwała wojna pozycyjna. Miasto jest otoczone kordonem ukraińskich oddziałów, które odparły kilka ataków. Według Ukraińców to separatyści próbowali przebić się z okrążenia, ale zepchnięto ich z powrotem do miasta.
Na Ukrainie panują silne obawy, że dojdzie do prowokacji poza dotychczasowymi terenami starć. Nawet w zachodniej części kraju, w okolicach Równego na Wołyniu, miejscowa milicja i samoobrona wystawiły posterunki na drogach. Wszystko z powodu obaw o możliwe zamachy terrorystyczne.