Przekazanie prezentu było wielkim wydarzeniem medialnym, szczególnie celebrowanym w kijowskiej telewizji Inter. Przeciwnicy deputowanego wielokrotnie zwracali uwagę, że cieszy się on wyjątkową sympatią tej stacji.
A należy ona do byłego szefa administracji prezydenta Janukowycza, miliardera i oligarchy Siergieja Lowoczkina.
Sam oligarcha, postać dziwna, podał się do dymisji pod koniec listopada ubiegłego roku, protestując przeciw planowi użycia siły wobec Majdanu. 1 grudnia rzeczywiście doszło w Kijowie do prowokacji, która omal nie przerodziła się w pogrom manifestantów. Bohaterowie tamtej akcji również znajdują się na listach wyborczych Laszki.
Po upadku Janukowycza Lowoczkin uciekł do Rosji i cały czas się w niej ukrywa, trudno go więc spytać o powiązania z deputowanym. Ale na listę wyborczą Partii Radykalnej został wpisany Igor Popow – były zastępca oligarchy. O Popowie wiadomo, że jest wielbicielem teorii spiskowych i konspirologii. Pewnie nie bez kozery znalazł się na tej liście wyborczej.
W wypadku tych ludzi trudno jednak mówić o jakichś ideach, poza samą chęcią zdobycia władzy. Program popieranej przez nich partii to najczystszej wody populizm niezawinięty w żadne sreberko. „Ukraina będzie krajem, gdzie każdy będzie miał pracę i godną płacę. (...) Zostaniemy jednym z liderów światowej gospodarki i geopolityki. (...) Skasujemy większość podatków. (...) Urzędnikami mogą zostawać tylko profesjonaliści i patrioci. (...) Anulujemy ?75 proc. zadłużenia, bo kredyty brali złodzieje. (...) Majątki oligarchów zostaną znacjonalizowane" – to jego fragmenty. Jedynie w części dotyczącej wojska i obronności widać wpływy ideowe – rzeczywiście, współczesnego ukraińskiego nacjonalizmu.
Piąte miejsce na liście kandydatów Partii Radykalnej zajmuje 71-letni Juryj Szuchewycz, syn dowódcy UPA z czasów wojny Romana Szuchewycza. Za to, że jest synem swego ojca, został aresztowany w wieku 11 lat i w sumie ponad 30 lat spędził w więzieniach, łagrach i na zesłaniu. Na Ukrainę wrócił dopiero w 1989 roku – ślepy, gdyż wzrok stracił podczas zesłania. Na zachodniej Ukrainie jest legendą i patronem całego ruchu nacjonalistycznego.
Od 1991 roku szefował różnym prawicowym inicjatywom, jednak ze względu na kalectwo był raczej ich symbolem niż prawdziwym szefem. Na pewno jednak w Partii Radykalnej jest jedną z nielicznych osób, które mają naprawdę radykalne poglądy. A wielu jego współpracowników znalazło się w kręgu Olega Laszki.
Jednak nacjonaliści z Partii Radykalnej nie zajmują się polityką i nie szykują do wyborów. Większość z nich wstąpiła do batalionu „Azow", który walczył w Mariupolu, a obecnie go broni przed rosyjskimi wojskami. Mimo iż otacza go nacjonalistyczny nimb, korespondent brytyjskiego „Guardiana" zauważył, że językiem, jakim porozumiewa się oddział, jest rosyjski. Nie może być inaczej – znaczna część jego żołnierzy to Rosjanie... z Rosji. Również nacjonaliści – tyle że rosyjscy.
„Nie mam nic przeciwko ruskim nacjonalistom i przeciw Wielkiej Rosji – tłumaczył korespondentowi jeden z żołnierzy batalionu, z Ukrainy. – Ale Putin nawet nie jest Ruskim. To Żyd". Taka idea bez wątpienia może połączyć ogień z wodą, czyli ukraińskich i rosyjskich nacjonalistów. Nie wiadomo jednak, czy takie poglądy są reprezentatywne dla ludzi Laszki.
Wymiotą oligarchów?
Jedno, co widać, to coraz więcej powiązań łączących partię Laszki z Rosją, choć Juryj Szuchewycz na pewno by się żachnął. Ale i spośród jego dawnych współpracowników kilku było oskarżanych o związki z KGB, czyli wprost z Moskwą.
Jeszcze na początku lipca sondaże dawały Partii Radykalnej zwycięstwo w wyborach parlamentarnych z 23-procentowym poparciem. Obecnie chce na nich głosować niewiele mniej osób (14–20 proc.), ale w tym czasie prezydent Petro Poroszenko założył swoją partię, a ta zdystansowała kontrowersyjnego deputowanego.
Tyle że socjologowie nadal przepowiadają, iż będzie on miał jedną z najsilniejszych frakcji w parlamencie. „Wykrzykuje dużo haseł, słów kluczy, mało w tym treści" – opisywała go agencja AP. W tej słabości była jednak jego siła. „Laszko jest w stanie zmobilizować poparcie w rolniczych regionach zachodniej i centralnej Ukrainy swymi wezwaniami do akcji, prostym przekazem i tematem obrony kraju" – tłumaczył ten fenomen jeden z ukraińskich socjologów.
Kijowscy politolodzy zwykle szukają porównań dla Partii Radykalnej we współczesnych krajach europejskich. Na pierwszy ogień idzie zazwyczaj Ruch Pięciu Gwiazd włoskiego komika Beppe Grillo, który stał się nieoczekiwanym beneficjentem wyborów w 2013 roku. Ale wszystkie te europejskie formacje różni z Laszką jedna rzecz, za to fundamentalna: one są eurosceptyczne, a on chce do Europy (przynajmniej oficjalnie).
Najpewniej jednak zbiorowisko zupełnie nieprzystających do siebie ruchów i osobowości zwane Partią Radykalną (nacjonaliści, oligarchowie i ich klienci, przedsiębiorcy budowlani, a nawet szanowani uczeni), połączone osobą brylującego w telewizji, lecz pozbawionego charyzmy lidera, nie ma chyba przed sobą długiego życia. Pierwsze konflikty parlamentarne doprowadzą do jego rozsadzenia od wewnątrz.
Chyba że nacjonaliści walczący w Donbasie spełnią swe zapowiedzi i po zakończeniu wojny ruszą na Kijów. „Ochotnicze bataliony patriotów powrócą do stolicy, przywrócą sprawiedliwość społeczną i narodową, wymiotą wszystkich bez wyjątku oligarchów z ukraińskiego domu" – zapowiadał jeden z dowódców batalionu „Azow" Ihor Mosijczuk, zmuszony do ustąpienia z powodu konfliktu z innymi oddziałami.