Z wiatrem nacjonalizmu - sylwetka Olega Laszki

Po wyborach będzie miał jedną z najsilniejszych frakcji w parlamencie. Przez jednych nazywany wojowniczym pederastą, przez innych oskarżany o narodowy radykalizm, Oleg Laszko walczy o władzę na Ukrainie.

Aktualizacja: 25.10.2014 12:29 Publikacja: 24.10.2014 18:31

Modlitwa w kominiarkach? Żołnierze batalionu „Azow” przed wyruszeniem na front. Z pomnika wymachuje

Modlitwa w kominiarkach? Żołnierze batalionu „Azow” przed wyruszeniem na front. Z pomnika wymachuje buławą Bohdan Chmielnicki

Foto: NurPhoto Sergii/AFP, Sergii Kharchenko Sergii Kharchenko

Jeszcze trzy miesiące temu socjologowie wieszczyli mu zwycięstwo w wyborach do ukraińskiego parlamentu. Przeciwnicy nazywają go ukraińskim Żyrinowskim albo po prostu politycznym klaunem, ale też straszą jego radykalizmem i nacjonalizmem. A Amnesty International wzywa, by położyć kres jego wyczynom na froncie.

„To jest moja krowa i chcę ją oprowadzić po budynku parlamentu!" – 39-letni wówczas deputowany Oleg Laszko próbował przepchnąć dobrodusznie wyglądające łaciate zwierzę o imieniu Karina przez podwójny kordon milicji w kierunku siedziby ukraińskiej Rady Najwyższej.

Mimo bardzo wysokiego statusu deputowanych na Ukrainie – znacznie wyższego niż naszych posłów – milicjanci pozostali nieugięci i po szamotaninie Laszko musiał zawrócić, ciągnąc krowę na postronku.

Zwierzę przyprowadzili pod budynek Rady ukraińscy rolnicy protestujący przeciw rolnej polityce rządu. Nikt z nich nie chciał z Kariny robić taranu przeciw milicjantom. Ale zwierzę zobaczył przechodzący Laszko i natychmiast dołączył do rolników, a potem próbował wprowadzić krowę na salony władzy.

Wszystko to działo się trzy lata temu, w grudniu 2011 roku. Jeszcze płyty chodnikowe wokół parlamentu nie zostały skropione krwią manifestantów, nikomu nawet do głowy nie przychodziło, że pół kilometra od Rady będzie Majdan, a Donieck będzie ostrzeliwany z armat. W Pałacu Maryńskim urzędował pełen pychy prezydent Wiktor Janukowycz. Sam Laszko niedawno został wyrzucony z parlamentarnej frakcji opozycyjnego BJuT, czyli partii byłej premier Julii Tymoszenko (właśnie wtedy odwiezionej do więzienia w Charkowie).

W tym krótkim epizodzie swego politycznego życia pokazał wszystkie cechy, które sprawiły, że latem 2014 roku socjologowie twierdzili, iż to jego partia będzie największa w przyszłym parlamencie. Niesamowity refleks, zdolność do błyskawicznego podejmowania zaskakujących decyzji i umiejętność lądowania w czołówkach telewizyjnych wiadomości: „Deputowany próbował wprowadzić krowę do parlamentu!". Śmiała się cała Ukraina, bo jakkolwiek status prawny deputowanych jest bardzo wysoki, to i społeczna niechęć do nich większa niż w Polsce, a każdy dowcip im zrobiony – bardzo ceniony.

Męska prostytutka

Refleks, zdolności propagandowe – ale w imię czego? To jest najtrudniejsza odpowiedź, jeśli w ogóle istnieje.

Partia Radykalna nie ma przed sobą długiego życia. Pierwsze konflikty parlamentarne doprowadzą do jej rozsadzenia od wewnątrz. Chyba że po zakończeniu wojny nacjonaliści ruszą na Kijów

Wtedy, w 2011 roku, Laszko bardzo potrzebował telewizyjnego pozytywnego piaru – z opozycyjnego BJuT usunięto go za poparcie prezydenckich inicjatyw, między innymi zmiany konstytucji. Kolejny rys do portretu deputowanego – zawsze wie, skąd wieje wiatr.

Wyrzucenie z partii mu nie zaszkodziło. Stanął na czele nikomu wtedy nieznanej Partii Radykalnej. Dziś partia zasłużenie kojarzy się z nim i – niesłusznie – z radykalnym ukraińskim nacjonalizmem.

Trzy lata temu ugrupowanie było tak nieznane, że do parlamentu udało mu się wprowadzić tylko jednego deputowanego – Laszkę. We wszystkich częściach Ukrainy na radykałów głosowało około 1 proc. wyborców. Ale w rodzinnym regionie czernichowskim (na północnym wschodzie Ukrainy) Laszko dostał ponad 10 proc. i to mu wystarczyło. W sumie, w różnych barwach partyjnych, jest deputowanym już osiem lat. Teraz bywa nacjonalistą.

Wychowywał się w prowincjonalnym domu dziecka, do którego oddała go matka po rozwodzie. Uczył się w technikum, chciał zostać traktorzystą, a latem dorabiał jako pastuch. Karierę zaczął wraz z rozpadem ZSRR i niepodległością Ukrainy. Nagle, nie wiadomo dlaczego, zaczął się zajmować dziennikarstwem i równie nagle w 1992 roku (mając zaledwie 20 lat) został redaktorem naczelnym gazety „Komercyjni Wisti" wydawanej przez ukraińskie Ministerstwo Handlu Zagranicznego.

Część ukraińskich dziennikarzy twierdzi, że w tamtych czasach robił karierę na swoim sieroctwie. Urzędnikom z Kijowa sugerował bowiem, że jest nieślubnym synem wieloletniego premiera radzieckiej Ukrainy i znanego od czasów stalinowskich działacza partyjnego Aleksandra Laszki. Jeśli tak było, to jego rozmówcy musieli być wyjątkowo łatwowierni – „sowiecki" Laszko urodził się jeszcze w 1915 roku. A sam Oleg – wyjątkowo bezczelny, bo były premier zmarł w Kijowie dopiero w 2002 roku. W sumie jednak o jego ojcu nic nie wiadomo.

Już w Kijowie jako redaktor naczelny zażądał dla siebie niebywałego w owym czasie luksusu – dwupokojowego mieszkania i rządowej łączności telefonicznej. Teraz zaczął udawać, że jest nie tylko dziennikarzem, ale i doradcą ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Andrija Wasyłyszyna. Żarty z takiego ministra nigdy nie są bezpieczne, Laszkę skazano na sześć lat więzienia za machinacje finansowe. Ale wyszedł po roku z powodu amnestii z okazji 50. rocznicy zwycięstwa w drugiej wojnie światowej i od razu wrócił do dziennikarstwa.

Z tego czasu ciągnie się za nim sprawa oskarżeń o homoseksualizm. Dzisiaj to dziwacznie brzmi: „oskarżenie o homoseksualizm", ale należy pamiętać, że Ukraina była częścią ZSRR i prawie do jego rozpadu w 1991 roku stosunki jednopłciowe były tam karane więzieniem.

Gdy Laszko został szefem Partii Radykalnej, nagle (jak większość wydarzeń w jego życiu) w kijowskiej telewizji pojawiło się nagranie mające przedstawiać przesłuchanie właśnie po aresztowaniu w 1993 roku. Pokazywany na nim młody człowiek opowiadał przesłuchującemu, że był homoseksualną prostytutką i obsługiwał starszego, ale za to bardzo ważnego, polityka o imieniu Boria (zdrobnienie od Borys). Laszko potwierdził, że to on był na nagraniu, ale oświadczył, że zostało zmanipulowane.

Sprawa ciągnie się za nim do dziś, bo nawet jeden z rosyjskich dowódców w Donbasie, oficer GRU Igor Bezler, pseudonim Bies – rozwścieczony wyczynami Laszki – nazwał go wojowniczym pederastą. A jak należy sądzić, GRU ma solidne archiwa.

„To wcale nie jest śmieszne" – powiedziała o całej tej wrzawie żona Laszki o dźwięcznym imieniu Rosita.

Rozebrani do bielizny

Amnesty International już wcześniej wyrażała zaniepokojenie z powodu działalności deputowanego Olega Laszki, który „dokonywał aresztowań, a właściwie porywał ludzi i brutalnie ich traktował" – jak wiosną tego roku napisała w jednym ze swych oświadczeń na temat łamania praw człowieka na wschodzie Ukrainy. „To jest wojna" – odpowiadał na te zarzuty Laszko.

Mimo że silnie związany z obozem prezydenta Wiktora Janukowycza, wcześnie zaangażował się w manifestacje na Majdanie. Po zwycięstwie demonstrantów wyszedł z placu jako jeden z najbardziej znanych polityków. W programie swej partii zbiegłego prezydenta nazywa dzisiaj krwawym dyktatorem.

Pierwszego separatystę ludzie deputowanego porwali w nocy z 9 na 10 marca. Dzień wcześniej Partia Radykalna wysunęła kandydaturę Laszki w zbliżających się wyborach prezydenckich. W sumie w internecie umieścił on sześć nagrań z porwań i pobić osób, o których mówił, że są separatystami ze wschodu. Bez wątpienia wraz ze swymi ludźmi krążył po Donbasie, wyłapując rosyjskich działaczy. I bez wątpienia nie było to bezpieczne zajęcie.

Od marca do czerwca (data ostatniego nagrania) na wschodzie Ukrainy powoli rozkręcała się wojna, separatyści przy bierności lub współpracy miejscowych władz zajmowali kolejne miasta. Dwukrotnie ludzie Laszki (a do dziś nie wiadomo, kto to był) porwali merów miast, o które później toczyły się ciężkie walki: Słowiańska i Stachanowa. Ten drugi na opublikowanym nagraniu, klęcząc, prosi naród ukraiński o wybaczenie.

Wszystko to działo się po dokonanej bez jednego wystrzału aneksji Krymu. Ukraina pogrążyła się w rezygnacji: armia była w rozsypce, separatyści zajmowali kolejne miasta, wydawało się, że nikt i nic nie powstrzyma Rosji, a jedyne, co pozostało, to jak najszybciej się poddać.

Separatyści opublikowali w końcu nagranie, na którym widać rozebranych do bielizny trzech oficerów ukraińskiej służby bezpieczeństwa przywiązanych do krzeseł – wpadli w zasadzkę w wyniku zdrady. W odpowiedzi Laszko zaczął publikować nagrania, na których separatyści złapani przez jego ludzi są... rozbierani do bielizny, co zyskało mu natychmiast sympatię w kraju znękanym klęskami. „Teraz jestem w garniturze, ale za dwa dni wkładam kamizelkę kuloodporną i jadę na front. To dlatego ludzie mnie popierają" – mówił.

Wszystkim tym wydarzeniom towarzyszyła niebywała radykalizacja działań na prawie całej Ukrainie. Na Wołyniu nacjonalistyczny watażka Saszko Biłyj groził bronią przedstawicielom władzy (a również ich bił), zmuszając ich do pracy. W swoim gabinecie został pobity szef ukraińskiej telewizji mianowany jeszcze przez Janukowycza – bo nie chciał dobrowolnie podać się do dymisji. Latem przez kraj przetoczyła się fala „śmietnikowej demokracji" – w kontenerach na śmieci lądowali urzędnicy oskarżani o korupcję. Dwóch z nich nacjonaliści złapali po wyjściu z sądów, które zdążyły ich uniewinnić wbrew oczywistym dowodom.

Ale akcji tych dokonywali nacjonaliści w żaden sposób niezwiązani z Laszką. Prawicowych ugrupowań jest kilka (np. Prawy Sektor czy Swoboda). Jednak to właśnie Partia Radykalna z dnia na dzień stała się synonimem radykalnego nacjonalizmu. Być może dlatego, że Laszko zaczął jako pierwszy, jak zwykle wyczuwając, skąd wieje wiatr.

Mimo że wszystkie ugrupowania formują lub pomagają formować ochotnicze oddziały idące na front, to właśnie Laszko stał się najsłynniejszy. Jeździ na front, wożąc zaopatrzenie; w jednym transporcie przywiózł na przykład 250 kamizelek kuloodpornych – nie najtańszy prezent. W końcu w maju wyjechał do Mariupola, gdzie pomagał w tworzeniu ochotniczego batalionu „Azow", jednej z najdziwniejszych formacji biorących udział w walkach z Rosjanami. O dziwo, zwycięskich.

W przedterminowych wyborach prezydenckich 25 maja zajął zaskakujące trzecie miejsce: po Petrze Poroszence i Julii Tymoszenko. Ponad 8 proc. wyborców chciało go widzieć na czele kraju. Wraz z końcem kampanii przestały się pojawiać jego nagrania z porwań separatystów.

Putin to Żyd...

Do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze" – mawiali i Napoleon, i jego pogromca spod Waterloo książę Wellington.

Ochotnicze bataliony idące na front w Donbasie bez przerwy skarżyły się, że resorty obrony i spraw wewnętrznych pomijają je w rozdzielnikach zaopatrzenia. Przynajmniej dwa z tych batalionów były wspierane przez Olega Laszkę. Ale przecież nie ze składek członków Partii Radykalnej. Skąd więc miał i ma fundusze?

Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi (26 października) deputowany zarejestrował listę kandydatów swojej partii. Analiza tego dokumentu ukazuje jego korzenie ideowe i finansowe.

Na miejscach biorących – tych, które gwarantują mandaty – znajduje się duża grupa byłych i obecnych urzędników magistratu kijowskiego zajmujących się budownictwem oraz stołecznych biznesmenów, również z tej branży. To wyjaśniałoby, w jaki sposób Laszko bardzo szybko znalazł mieszkanie dla żołnierza Juryja Weselśkiego, który w walkach pod Iłowajskiem stracił nogę.

Przekazanie prezentu było wielkim wydarzeniem medialnym, szczególnie celebrowanym w kijowskiej telewizji Inter. Przeciwnicy deputowanego wielokrotnie zwracali uwagę, że cieszy się on wyjątkową sympatią tej stacji.

A należy ona do byłego szefa administracji prezydenta Janukowycza, miliardera i oligarchy Siergieja Lowoczkina.

Sam oligarcha, postać dziwna, podał się do dymisji pod koniec listopada ubiegłego roku, protestując przeciw planowi użycia siły wobec Majdanu. 1 grudnia rzeczywiście doszło w Kijowie do prowokacji, która omal nie przerodziła się w pogrom manifestantów. Bohaterowie tamtej akcji również znajdują się na listach wyborczych Laszki.

Po upadku Janukowycza Lowoczkin uciekł do Rosji i cały czas się w niej ukrywa, trudno go więc spytać o powiązania z deputowanym. Ale na listę wyborczą Partii Radykalnej został wpisany Igor Popow – były zastępca oligarchy. O Popowie wiadomo, że jest wielbicielem teorii spiskowych i konspirologii. Pewnie nie bez kozery znalazł się na tej liście wyborczej.

W wypadku tych ludzi trudno jednak mówić o jakichś ideach, poza samą chęcią zdobycia władzy. Program popieranej przez nich partii to najczystszej wody populizm niezawinięty w żadne sreberko. „Ukraina będzie krajem, gdzie każdy będzie miał pracę i godną płacę. (...) Zostaniemy jednym z liderów światowej gospodarki i geopolityki. (...) Skasujemy większość podatków. (...) Urzędnikami mogą zostawać tylko profesjonaliści i patrioci. (...) Anulujemy ?75 proc. zadłużenia, bo kredyty brali złodzieje. (...) Majątki oligarchów zostaną znacjonalizowane" – to jego fragmenty. Jedynie w części dotyczącej wojska i obronności widać wpływy ideowe – rzeczywiście, współczesnego ukraińskiego nacjonalizmu.

Piąte miejsce na liście kandydatów Partii Radykalnej zajmuje 71-letni Juryj Szuchewycz, syn dowódcy UPA z czasów wojny Romana Szuchewycza. Za to, że jest synem swego ojca, został aresztowany w wieku 11 lat i w sumie ponad 30 lat spędził w więzieniach, łagrach i na zesłaniu. Na Ukrainę wrócił dopiero w 1989 roku – ślepy, gdyż wzrok stracił podczas zesłania. Na zachodniej Ukrainie jest legendą i patronem całego ruchu nacjonalistycznego.

Od 1991 roku szefował różnym prawicowym inicjatywom, jednak ze względu na kalectwo był raczej ich symbolem niż prawdziwym szefem. Na pewno jednak w Partii Radykalnej jest jedną z nielicznych osób, które mają naprawdę radykalne poglądy. A wielu jego współpracowników znalazło się w kręgu Olega Laszki.

Jednak nacjonaliści z Partii Radykalnej nie zajmują się polityką i nie szykują do wyborów. Większość z nich wstąpiła do batalionu „Azow", który walczył w Mariupolu, a obecnie go broni przed rosyjskimi wojskami. Mimo iż otacza go nacjonalistyczny nimb, korespondent brytyjskiego „Guardiana" zauważył, że językiem, jakim porozumiewa się oddział, jest rosyjski. Nie może być inaczej – znaczna część jego żołnierzy to Rosjanie... z Rosji. Również nacjonaliści – tyle że rosyjscy.

„Nie mam nic przeciwko ruskim nacjonalistom i przeciw Wielkiej Rosji – tłumaczył korespondentowi jeden z żołnierzy batalionu, z Ukrainy. – Ale Putin nawet nie jest Ruskim. To Żyd". Taka idea bez wątpienia może połączyć ogień z wodą, czyli ukraińskich i rosyjskich nacjonalistów. Nie wiadomo jednak, czy takie poglądy są reprezentatywne dla ludzi Laszki.

Wymiotą oligarchów?

Jedno, co widać, to coraz więcej powiązań łączących partię Laszki z Rosją, choć Juryj Szuchewycz na pewno by się żachnął. Ale i spośród jego dawnych współpracowników kilku było oskarżanych o związki z KGB, czyli wprost z Moskwą.

Jeszcze na początku lipca sondaże dawały Partii Radykalnej zwycięstwo w wyborach parlamentarnych z 23-procentowym poparciem. Obecnie chce na nich głosować niewiele mniej osób (14–20 proc.), ale w tym czasie prezydent Petro Poroszenko założył swoją partię, a ta zdystansowała kontrowersyjnego deputowanego.

Tyle że socjologowie nadal przepowiadają, iż będzie on miał jedną z najsilniejszych frakcji w parlamencie. „Wykrzykuje dużo haseł, słów kluczy, mało w tym treści" – opisywała go agencja AP. W tej słabości była jednak jego siła. „Laszko jest w stanie zmobilizować poparcie w rolniczych regionach zachodniej i centralnej Ukrainy swymi wezwaniami do akcji, prostym przekazem i tematem obrony kraju" – tłumaczył ten fenomen jeden z ukraińskich socjologów.

Kijowscy politolodzy zwykle szukają porównań dla Partii Radykalnej we współczesnych krajach europejskich. Na pierwszy ogień idzie zazwyczaj Ruch Pięciu Gwiazd włoskiego komika Beppe Grillo, który stał się nieoczekiwanym beneficjentem wyborów w 2013 roku. Ale wszystkie te europejskie formacje różni z Laszką jedna rzecz, za to fundamentalna: one są eurosceptyczne, a on chce do Europy (przynajmniej oficjalnie).

Najpewniej jednak zbiorowisko zupełnie nieprzystających do siebie ruchów i osobowości zwane Partią Radykalną (nacjonaliści, oligarchowie i ich klienci, przedsiębiorcy budowlani, a nawet szanowani uczeni), połączone osobą brylującego w telewizji, lecz pozbawionego charyzmy lidera, nie ma chyba przed sobą długiego życia. Pierwsze konflikty parlamentarne doprowadzą do jego rozsadzenia od wewnątrz.

Chyba że nacjonaliści walczący w Donbasie spełnią swe zapowiedzi i po zakończeniu wojny ruszą na Kijów. „Ochotnicze bataliony patriotów powrócą do stolicy, przywrócą sprawiedliwość społeczną i narodową, wymiotą wszystkich bez wyjątku oligarchów z ukraińskiego domu" – zapowiadał jeden z dowódców batalionu „Azow" Ihor Mosijczuk, zmuszony do ustąpienia z powodu konfliktu z innymi oddziałami.

Jeszcze trzy miesiące temu socjologowie wieszczyli mu zwycięstwo w wyborach do ukraińskiego parlamentu. Przeciwnicy nazywają go ukraińskim Żyrinowskim albo po prostu politycznym klaunem, ale też straszą jego radykalizmem i nacjonalizmem. A Amnesty International wzywa, by położyć kres jego wyczynom na froncie.

„To jest moja krowa i chcę ją oprowadzić po budynku parlamentu!" – 39-letni wówczas deputowany Oleg Laszko próbował przepchnąć dobrodusznie wyglądające łaciate zwierzę o imieniu Karina przez podwójny kordon milicji w kierunku siedziby ukraińskiej Rady Najwyższej.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1211
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1210
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1209
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1208
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1207