Reżim Assada rozpoczął ofensywę już w lutym. Jej celem było otoczenie rebeliantów i odcięcie ich linii zaopatrzenia. Jednak kampania nie powiodła się w obliczu zdecydowanego oporu opozycji. Warto wiedzieć, że Aleppo, to handlowa stolica Syrii a obecnie jest kluczowym polem bitwy między reżimem Baszara al-Assada i nie tylko islamskimi rebeliantami.
W zeszłym tygodniu, rebelianci ogłosili własną, skoordynowaną z siłami z zewnątrz ofensywę wyzwalającą Aleppo z częściowego oblężenia. Wówczas rozpoczęły się naloty bombowe, w tym z użyciem bomb beczkowych. Sukcesy rebeliantów na północy, zwłaszcza w prowincji Idlib, również stanowią zagrożenie dla niektórych szlaków zasilających wojska rządowe pod Aleppo.
Na używanie bomb beczkowych przez siły Assada, pomimo rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, potępiającej ich wykorzystywanie, zwraca uwagę od pewnego czasu organizacja praw człowieka Human Rights Watch (HRW). Przygotowany przez nią raport odnotowuje półtora tysiąca ataków bombami beczkowymi przeprowadzonych w ciągu ostatniego roku.
Organizacja podkreśla, że takie bomby mogą być zrzucane tylko przez wojska prezydenta Asada, bo tylko one posiadają śmigłowce. W wyniku ich użycia zginęło już ponad 6 tys. osób, w tym 2 tys. dzieci. Bomby beczkowe to tania i wyjątkowo śmiercionośna broń. Tak jak mówi nazwa, mają kształt beczek i są wypełniane materiałem wybuchowym i rozdrobnionym metalem.
Na początku lutego siły rządowe były gotowe wstrzymać ostrzał i bombardowania Aleppo, pod warunkiem zaprzestania przez siły opozycji, m.in ostrzału moździerzowego pozycji rządowych. Informację potwierdził wówczas mediator ONZ Staffan de Mistura. Wstrzymanie ognia miało trwać 6 tygodni. De Mistura pracował blisko pół roku nad planem "lokalnych zawieszeń broni", które miały się zacząć właśnie od Aleppo.