Takiego wydarzenia jeszcze nie było. On – ogromny, metalowy, czerwony, z rękami i nogami z giętkich rur, o głowie rodem z filmów science fiction klasy C. Nazywa się Frois i wygląda żywcem jak stary nakręcany robot-zabawka dla dzieci sprzed wielu lat. Ona o imieniu Yukirin – humanoidalna, w białej sukni, przypominająca maszynę, której człowiek może się przestraszyć. To o podobnych jej robotach Masahiro Mori tworzył koncepcję tzw. doliny osobliwości. Sytuacji, w której człowiek boi się maszyny, bo za bardzo przypomina mu jego samego.
Twarz Yukirin nie wyraża żadnych emocji, dlatego idealnie pasuje do wzoru robota z horroru. Frois z kolei może co najwyżej swoją nieporadną sylwetką i staromodnym wzornictwem wywoływać uśmiech politowania. Obie maszyny spotkały się w minioną sobotę nieprzypadkowo. Jako pierwsze w historii wzięły prawdziwy automatyczny ślub.
Ceremonia odbyła się w sobotę w Tokio. Zorganizował ją Maywa Denki, projektant Froisa. Na co dzień Denki zajmuje się elektronicznymi gadżetami. Na ślub zaproszono ponad setkę robocich gości. Przybywali z różnych stron i w różnych kształtach. Były roboty na kółkach, nogach, gąsienicach i takie, które trzeba było przenosić z miejsca na miejsce. Grał zespół złożony z maszyn, śpiewał maleńki robocik Palmi, krojono tort, rozdawano profesjonalne zaproszenia z wizerunkiem młodej pary w serduszku. W wieczorze można było wziąć udział za jedyne 80 dolarów.
Drużbą pana młodego był Pepper, jeden z najsłynniejszych obecnie japońskich robotów. Jest dzieckiem koncernu Softbank i niedawno debiutował na rynku. Docelowo ma stać się towarzyszem osób starszych i samotnych. Może także brać odpowiedzialność za opiekowanie się dziećmi. Był bardzo oczekiwanym produktem, w ubiegły piątek firma z dumą informowała o pierwszych tysiącu sztuk, które rozeszły się w... zaledwie minutę po rozpoczęciu sprzedaży.
Pepper oficjalnie kosztuje 6513 złotych, jednak wraz z dodatkowymi, wymaganymi opłatami za ubezpieczenie i obsługę kwota wzrasta do ponad 35,6 tys. zł.