Władze greckiej wyspy Kos na Morzu Egejskim postanowiły same sobie poradzić i oddały stary hotel na schronisko dla uchodźców. Na wszystkich jego mieszkańców przypadają dwie toalety, w hotelu nie ma bieżącej wody, nikt też nie wydaje uchodźcom posiłków.
- Ateny nie potrafią sobie poradzić z uchodźcami – powiedziała Ska Keller. Ta grecka posłanka z frakcji „Zielonych" w Parlamencie Europejskim pojechała w maju na wyspę Kos. Jest przekonana, że pogłębiający się stale kryzys w Grecji tylko pogorszy sytuację.
Z portu na wyspie Kos widać tureckie wybrzeże. Ten odcinek między Grecją a Turcją, gdy morze jest spokojne, można łatwo przepłynąć na pontonie. Dlatego coraz więcej uchodźców wybiera tę trasę do Unii Europejskiej. Jest jeszcze inny powód tak licznego napływu uchodźców. Kilka krajów tranzytowych wymaga wizy od Syryjczyków uciekających przed wojną domową w ich kraju przez Morze Śródziemne. Najpierw lądem docierają do Turcji, skąd wyruszają drogą morską do Grecji. W tej chwili to oni stanowią oni większość nielegalnych imigrantów na wyspie Kos.
Brak infrastruktury do przyjmowania uchodźców
Na wyspie uchodźcy nie mają czego oczekiwać. Nikt nie wypłaca im tam świadczeń socjalnych, nie ma środków transportu, nie ma tam wyżywienia, schronisk dla uchodźców – ludzie koczują na ulicy pod gołym niebem. Przemierzają kilkanaście kilometrów pieszo, aby się zarejestrować w oddalonych od siebie urzędach, które są przeciążonych ilością petentów i sobie z nimi nie radzą. Jeśli uchodźcy otrzymają tymczasowe pozwolenie na pobyt, wolno im poruszać się po okolicy. Syryjczycy, którzy jako uchodźcy wojenni są otaczani szczególną opieką, podobno otrzymują także półroczne pozwolenie na pobyt.
Uchodźców, którzy ruszają w dalszą drogę, większość krajów UE nie odsyła już z powrotem do Grecji, nawet, jeśli byli tam zarejestrowani po przekroczeniu granicy Unii, co przewiduje umowa z Dublina. Powodem tego są „niemożliwe warunki w Grecji".