Reklama

Rajd Wenecja-Pekin: W kolejce na chiński Wawel

19 lipca 2015, Beijing/Pekin. Stan licznika: 14288 km.

Aktualizacja: 26.07.2015 20:45 Publikacja: 26.07.2015 16:00

Rajd Wenecja-Pekin: W kolejce na chiński Wawel

Foto: Fotorzepa

Chiny to i państwo i kraina fascynujące. Od zawsze. A dzisiejsze Chiny zadziwiają w skali niewyobrażalnej. Kraj w końcu spory. W dodatku ludny. Co piąty mieszkaniec globu to jak by nie było obywatel Chin. Tym bardziej więc fascynować musi każdego do Chin przybysza Chin stolica.

Z miliarda trzystu milionów Chińczyków około 100 milionów nazywa się Wang. Czyli Król. Chińska książka telefoniczna, gdy dojdziemy do litery „w", jest dość jednostajna. W Pekinie żyje około 20 milionów Chińczyków i około półtora miliona Wangów. Rodzi to dość oczywiste konsekwencje...

Pekin odsłonił nam się w niedzielę. Odsłonił symbolicznie, bo smog był taki sam jak we wtorek lub w czwartek. Miasto osłonięte jest niczym muślinem białawą mgiełką. Słońce ledwie przez ten całun przebija i można się weń wgapiać bez ryzyka zachorowania na zapalenie spojówek. Świeci jak żółtawa żarówka o mocy pięciu wat. Mimo to jest ponad trzydzieści stopni Celsjusza. I w cieniu i w słońcu, no bo ten smog...

W niedzielę turyści, czyli my, udają się w stronę Placu Niebiańskiego Spokoju, na którym spokojnie jest ponoć rzadko i Zakazanego Miasta, czyli królewskiego pałacu. Wśród nas jest tylko jeden Król, bo akurat tak się nazywa. Nie wiedzieliśmy jednak, że podobne plany ma co dziesiąty mieszkaniec Pekinu, a tym samym około 150 tysięcy Wangów. 150 000 Królów, Królowych i Królicząt! Prawie każdy (i Wang i nie Wang) ma iphone'a oraz kijek do robienia selfie, czyli samozdjęcia na patyku.

Przeraźliwy tłok panuje już na wszystkich ulicach dojazdowych. A ulice mają w Pekinie szersze niż w Moskwie. Żeby dostać się na niemały przecież Plac Niebiańskiego Spokoju przechodzi się przez kilka kontroli pirotechnicznych, policyjnych i przez wykrywacze metalu. Bagaże są prześwietlane. Wangowie czyli Królowie nie są w żaden sposób faworyzowani. Obmacuje się ich jak innych śmiertelników. Około miliona ludzi i 75 tysięcy Wangów ustawia się w kolejce do Mauzoleum Przewodniczącego Mao. Kolejka jest szeroka na 2-3 metry, długa na ponad 3 kilometry. Pomimo że kolejka jest formowana przez armię przejętych swą misją żołnierzy i policjantów, wszyscy kolejkowicze są uśmiechnięci i z radością na twarzy drepczą do przodu.

Reklama
Reklama

Drugi milion Pekińczyków i drugie 75 tysięcy Wangów udaje się w tym samym czasie do Zakazanego Miasta, czyli na chiński Wawel. Rzeka ludzi i królów wcieka w bramy cesarskiej siedziby. Prawdopodobnie dla ułatwienia ruchu tej potężnej rzeki ludzi brama jest tylko jedna. Kas z biletami jest na pierwszym dziedzińcu kilkanaście. Przed kasami kłębi się około 100 tysięcy ludzi, siedem i pół tysiąca Wangów i nasz jeden Król. Po mniej więcej dwóch godzinach ścisku w wilgotnym upale udało nam się odnaleźć ostatnią ofiarę z naszej grupy. Marka. Marek jest z Kielc i zawsze się gubi. W końcu weszliśmy w Zakazane Miasto. Potok ludzi cieknie sobie zwolna z dziedzińca na dziedziniec. Dziedzińców jest dużo. Policzyć mi się ich nie udało, choć zaczynałem kilka razy. Prawdopodobnie nie dlatego, że są gigantyczne, ale, że są identyczne. Na każdym z dziedzińców jest jakiś bardzo ważny obiekt cesarski. Cierpliwie szukaliśmy miejsca, gdzie Ostatni Cesarz uczył się grać w tenisa. Niestety elektroniczny przewodnik, który zwisał mi na piersi, takiej informacji nie posiadał. Poza tym zajmowaliśmy się głównie pozowaniem do przyjacielskich wspólnych selfie z ludnością tubylczą. Część z nich musiała nazywać się Wang. Gdy w tłumie robiących selfie Chińczyków, Wangów i nielicznych obcokrajowców zgubiliśmy już naszego Króla, stwierdziliśmy że Zakazanych Obiektów nam wystarczy. Wyjść nie było łatwo. Teraz bowiem poruszać musieliśmy się kierując pod prąd miliona niedzielnie nastrojonych Chińczyków i 75 tysięcy równie niedzielnie rozmarzonych Wangów. Do hotelu dotarliśmy na ostatnich nogach. Nasz przewodnik przyprowadził naszego Króla. Nie muszę dodawać, że nasz przewodnik nazywa się... Wang? Jak więc widzicie, nie tylko Marco Polo był zaskoczony tym co w stolicy Państwa Środka ujrzał...

 

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama